PROLOGUE
Jestem Zoey. Zoey Ivans. Mam 17 lat. Nie mam przyjaciół, rodziny...po prostu nikogo ( oprócz wujka; ale żadna z niego rodzina ). Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym parę miesięcy temu. Przyjaciół nie mam, bo nie mam. Wiele razy próbowałam znaleźć kogoś kto mnie zrozumie....jakby to powiedzieć, nikt mnie nie rozumie. Mieszkam...gdzie mieszkam. Może kawalerka to nie jest zbytnio dobre miejsce dla 17-latki, ale nie mam dużo pieniędzy. Tak, pieniądze...pracuję w kawiarni mojego wujka Olivera. Lubię tą pracę mimo tego, że spotykam wielu chamów i prostaków, którzy nie wykazują żadnego przebłysku intelektualnego, ale bynajmniej mam czym zapłacić za mieszkanie. W wolnych chwilach - gdy się nie uczę i nie idę do pracy - lubię grać na gitarze, którą dostałam na 9 urodziny, rysować różne rzeczy, słuchać muzyki, co bardzo uspokaja mnie po dniu w kawiarni oraz czytaniu. Tak, uwielbiam czytać, a zwłaszcza fantasy i różnego rodzaju horrory. Moja historia zaczyna się od normalnego poranka w czwartek. Pewnie myślicie "Dlaczego akurat czwartek?", odpowiem wam "Sentyment" ^^. Miłego czytania :)).
* * *
"No tak Zoey, jesteś brzydka" pomyślałam, kiedy przeglądałam się w lustrze. No bóstwo ze mnie nie było. Miałam za duże usta, za duży nos, a najgorsze z tego były moje oczy. Przekleństwo. Czarne jak węgiel i przerażające. Wiele razy chciałam na nie nie patrzeć, bo wywoływały u mnie obrzydzenie. Ale jak można nie patrzeć na swoje oczy ? Gdyby tylko można było jakoś operacyjnie zmienić ich kolor, byłoby cudownie. Przeczesałam włosy odwracając wzrok od lustra. Odłożyłam szczotkę na miejsce i wyszłam z łazienki. Słońce wpadało przez okno mojej pokojo-salono-kuchni i rozświetlało ją. Podeszłam do małej komody pod oknem i wyjęłam z niej kilka ubrań. Dziś było gorąco, więc nie było co ubierać się w spodnie.
Kiedy skończyłam się ubierać, wzięłam swoją torbę i telefon, kierując się do wyjścia do szkoły. Zamknęłam mieszkanie, wrzuciłam klucze do torby i szłam już na zajęcia. Zajęcia zaczynały się o godzinie 10 i trwały do 15. Cieszyłam się, że mam taki rozkład zajęć i nie muszę się rano zrywać, a potem siedzieć do późna na uczelni. Wchodziłam po schodach do wielkiego budynku zwanego "Uczelnią". "Ciekawe co dziś będzie na zajęciach?" zastanawiałam się, wchodząc do klasy, w której roiło się od studentów. Nie zwracając uwagi na ich spojrzenia, usiadłam w ławce i zaczęłam przeglądać notatki. "No tak, i po coś ty wybrała ten profil biologiczno-chemiczny?" pytałam siebie w myślach. Nie zauważyłam jak prof Zets wszedł do sali i zaczął swój wykład na temat aminokwasów. Byłam na przedostatnim (3) roku, a uczyli nas tego samego co na pierwszym. "Szkoła jest dziwna" podsumowałam i wsłuchałam się w wykład Zetsa.
- Panno Ivans, możesz powtórzyć moje ostatnie zdanie ? - zapytał Zets. Po sali przeszły ciche szepty.
- Oczywiście panie profesorze. - powiedziałam z uśmiechem - Aminokwasy są połączone wiązaniami peptydowymi, co tworzy białko.
- Dobrze. - odpowiedział Zets.
Wiedział, że nie może mnie przyłapać, że nie słucham. Nawet jeśli, to miałam podzielność uwagi...na wykładach było to bardzo przydatne, a zwłaszcza na chemii i biologi. Prof Zets skończył swój wykład, a mnie czekała jeszcze biologia i historia. Kolejny wykład i kolejny stek bzdur z pierwszego roku. Co za tragedia. Bynajmniej na historii był inny zakres materiału niż na biologi i chemii. To właśnie mnie przerażało. Nie czaiłam w ogóle historii. Te daty, pojęcia, konflikty, których nie dało się wyjaśnić, wojny....to wszystko było ponad mój czysty rozum. Paplanina profesor Marsisol Diaz, przestawała mnie interesować. Lekcje były coraz trudniejsze, a materiału było o wile za dużo. Kiedy jednak skończyła się historia mogłam chwilę odetchnąć i ruszać do mojej znienawidzonej pracy. Wyszłam ze szkoły i po 20 minutach byłam już w kawiarni wujka. Związałam włosy i weszłam za ladę.
- Witaj Zoey. - powitał mnie wujek
- Cześć Oliver. - odpowiedziałam z ponurą miną. Kolejny raz musiałam obsługiwać nadzianych dzieciaków, naburmuszone panienki albo pedziowatych chłopców.
- Wyjeżdżam na tydzień Zoey i liczę, że zajmiesz się moją kawiarnią. - powiedział Oliver
- Pewnie. - skłamałam - O niczym innym nie marzyłam. - powiedziałam z rozdrażnieniem, nalewając sobie gorącej, bananowej latte.
- Oto klucze do kawiarni. - powiedział i wręczył mi pęk małych i dużych kluczy - A to niespodzianka.
- Co za niespodzianka ? - zapytałam zdziwiona. - Ty i prezenty ?
- Dla mojej jedynej siostrzenicy zawsze. - powiedział z przesłodzeniem - Masz klucze i potem zobaczysz co to.
- Dzięki. - odpowiedziałam ze zdezorientowaniem - Miłej podróży.
- Tak. Pa. - odpowiedział, zabrał swoją teczkę i wyszedł z kawiarni.
- Wolność. - powiedziałam i odłożyłam klucze do kieszeni spodenek.
- Przepraszam, można prosić ? - zapytał damski głos
- Słucham ? - zapytałam, patrząc na kobietę przede mną. Była dość wysoka, miała ładne, brązowe włosy, niebieskie oczy i ładne, biurowe ciuchy.
- Jak masz na imię kochanieńka ? - zapytała nagle. Zdziwiłam się i to bardzo. Pierwszy raz ktoś pyta mnie o imię.
- Jestem Zoey. - odpowiedziałam
- Zoey zrobisz mi latte ? - zapytała
- Oczywiście. - odpowiedziałam, no bo cóż miałam powiedzieć. - Na wynos czy wypije pani na miejscu ?
- Mów mi Jade. - powiedziała - Wypiję na miejscu.
- Dobrze zaraz podam pa...Jade....to znaczy ci kawę. - wydukałam
- Dobrze. - odpowiedziała i usiadła do stolika przed ladą. Włączyłam ekspres i zaczęłam przygotowywać szklankę do latte.
- Przepraszam. - usłyszałam męski głos
- Chwileczkę. - powiedziałam nie patrząc w jego stronę. Odłożyłam szklankę i spojrzałam na osobę przede mną. Był to dość młody chłopak. Był wysoki, miał brązowe włosy, jego oczy też były brązowe, nawet podchodziły pod kolor czarny. Coś mi w nim nie pasowało. Miałam rację. Był ubrany dość dziwnie. Miał długi, skórzany płaszcz z wieloma suwakami i kieszeniami, podarte, czarne jeansy, a pod rozpiętym płaszczem było widać czarną jak węgiel koszulę.
- Przepraszam. - dotarł do mnie głos chłopaka.
- Yhmmm... - odchrząknęłam - Przepraszam, w czym mogę służyć ? - zapytałam, wpatrując się w chłopaka.
Chłopak uśmiechnął się, pokazując szereg prostych, białych zębów.
- Zoey, mogłabyś mi zrobić mocną, czarną kawę ? - zapytał
- Skąd wiesz jak mam na imię ? - zapytałam
- Twoje zdjęcie wisi na ścianie nad barem z twoim imieniem i nazwiskiem. - powiedział
- Co ? - wypaliłam i spojrzałam nad bar. Chłopak miał rację, moje zdjęci wisiało nad barem i było podpisane "Zoey Ivans, pracownica roku", że tez wcześniej go nie zauważyłam - Cholera, zabiję gnoja. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który mierzył mnie wzrokiem - Na wynos czy wypije pan teraz ?
- Wypiję teraz. - powiedział i usiadł przy ladzie. Zrobiłam Jade latte i zaniosłam jej do stolika. Potem wzięłam się za mocną, czarną kawę dla nieznajomego. "Ciekawe o czym teraz myśli?" zastanawiałam się, spoglądając co chwilę na chłopaka, który wpatrywał się w moje oczy. Peszyło mnie to. Jeszcze nikt nie patrzył się z tak bliska w moje obrzydliwe oczy. A może dla niego byłam...niezła ? Szczerze....to chyba ja sama nawet tak o sobie nie myślałam. Podniosłam gotową kawę i podałam szklankę chłopakowi.
- Dziękuję ci. - powiedział i zaczął iść do starego kącika. Był to chyba najciemniejszy kąt w naszej kawiarni, oddalony od słońca, ale jeszcze go muskający. Usiadł na starej kanapie, położył kawę na stoliku i oparł głowę o ścianę. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Kiedy chłopak złapał mnie na gorącym uczynku, odwróciłam szybko wzrok i zaczęłam zajmować się kolejnym klientem.
- Nalej mi kawy. - powiedział bezczelnie chłopak o niebieskich oczach.
- Może trochę grzeczniej. - poprawiła chłopaka Jade, odnosząc szklankę - Dziękuję kochanie, przyjdę jutro.
- Proszę. - odpowiedziałam z uśmiechem do Jade i włożyłam szklankę do umywalki.
- Obsłużysz mnie ? - zapytał zniecierpliwiony klient
- Gburów nie odsługujemy. - burknęłam pod nosem i odwróciłam się do chłopaka - Jaką życzy sobie pan kawę ? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Nalej mi mocnej. - powiedział i zaczął pstrykać na komórce. Chwilę mu się przyglądałam. - No ruchy dziewczyno, na co się gapisz ? - fuknął nieprzyjemnie chłopak.
- Zrobię jak mi się będzie chciało. - odpowiedziałam
- Nie pasuje ci coś ? - zapytał chłopak
- Tak. - odpowiedziałam - Twoje zafajdane dupsko w mojej kawiarni, dupku.
Chłopak wytrzeszczył na mnie oczy. Cieszyłam się, że nie ma nikogo więcej w kawiarni oprócz pana "świetny jestem" i dziwnego nieznajomego. Zapewne w tym momencie większość kawiarni wyszłaby nie płacąc za kawę i straciłabym klientów.
- Jak powiedziałaś suko ? - wysyczał mi w twarz i złapał mnie za komierzyk od bluzki, przysuwając się bardzo blisko.
- Głuchy jesteś ? - zapytałam - Powiedziałam, że nie pasuje mi twoje zafajdane dupsko w mojej kawiarni, dupku. - uśmiechnęłam się złowieszczo
Chłopak zdezorientowanie puścił mój kołnierzyk i wyszedł z kawiarni. Nieznajomy czekał jednak w pogotowiu, przy barze.
- Nic ci nie jest ? - zapytał. Wyglądał na dość poddenerwowanego i zniechęconego.
- Wszystko w porządku. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka. Nic jednak nie wzbudziło w nim uśmiechu.
- Przepraszam, że się narzucam, ale czy nie chciałabyś, żebym odwiózł cię do domu ? - zapytał nagle.
W głowie usłyszałam dzwonek ostrzegawczy. "Na pewno chce mi coś zrobić" pomyślałam. Jednak miałam nieodpartą ochotę jechać z nim. Coś mnie ciągnęło w jego kierunku, a zarazem odpychało i ostrzegało. Miałam mętlik w głowie. Było dość późno, a ja miałam już zamykać. Kiedy przypadkowo spojrzałam przez okno, usłyszałam głośny huk, błysk i strugi deszczu, spływające po szybach lokalu.
- No cudownie. - powiedziałam i podrapałam się po głowie - Wiesz, dzięki za propozycję...Chętnie skorzystam. - wypaliłam.
"Głupia" skarciłam się w myślach. Nawet jeśli by mi coś zrobił, to i tak nikogo by to nie odchodziło. Jednak lubiłam ryzykować i nie miałam zahamowań w tym, że tak ryzykuję, nawet swoje życie.
- To co Zoey, pozwolisz ? - zapytał i wyciągnął do mnie rękę
- Musze jeszcze pomyć naczynia. - odpowiedziałam
- Poczekam na ciebie. - odpowiedział i wrócił w ten sam kąt, skąd przyglądał się burzy. Myłam kolejno szklankę za szklanką, myśląc na co się zgodziłam.
Kiedy skończyłam, rozpuściłam włosy, wzięłam tajemnicze klucze od wujka i skierowałam się w stronę nieznajomego. Chłopak wstał i podszedł do mnie.
- Gotowa ? - zapytał, kiedy rozległ się wielki huk i bardzo jasny błysk. Podskoczyłam i przywarłam do chłopaka. Poczułam się niezręcznie, i to bardzo niezręcznie. Moje nozdrza wyczuły jakiś zapach, którego nie potrafiłam rozróżnić. To było dziwne.
- Okej? - zapytał chłopak, patrząc mi w oczy. W popłochu odsunęłam się od niego i spojrzałam na szklane drzwi.
- Nie. - przyznałam się - Co jak co, ale tylko tej zasranej burzy się boję.
- Nie martw się. - powiedział chłopak
- No to mnie pocieszyłeś. - powiedziałam - to znaczy...pocieszył mnie pan.
- Żaden pan. - powiedział chłopak - Przepraszam, jestem nieuprzejmy. Nazywam się Renny Colins.
- Milo mi cię poznać Renny. - odpowiedziałam i dotknęłam ręką klamki. Już miałam otworzyć drzwi, kiedy rozległ się kolejny grzmot i błyskawica. W pewnej chwili zobaczyłam osobę po drugiej stronie. Był to mężczyzna, a może kobieta.....nie byłam pewna. Na pewno był ubrany w czarny, długi płaszcz i miał naciągnięty kaptur na głowę. Bardzo dokładnie się mi przyglądał. Mimo tandetnej widoczności, wiedziałam (i czułam), że cały czas mierzy mnie wzrokiem, mimo że jego twarz nie była widoczna. Cofnęłam rękę od klamki i zawahałam się w jednym momencie, czy nie cofnąć się do tyłu.
- Co jest ? - zapytał Renny. Odwróciłam głowę w jego stronę i z powrotem wróciłam wzrokiem na drugą stronę ulicy. Osoby już nie było. Przeraziłam się nie na żarty.
- Nic, nic. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi - Idźmy już.
Wyszliśmy pod daszek, zamknęłam drzwi i odwróciłam się w stronę ulicy.
- Nie jestem pewna czy chcę jechać z tobą. - powiedziałam
- Nic ci nie zrobię. - odpowiedział chłopak - Obiecuję ci to. Wiem, że mało się znamy, praktycznie to nic, ale zaufaj mi Zoey.
Pierwszy raz ktoś powiedział, żebym mu zaufała. Byłam zdziwiona.
- Dobrze Renny. - odpowiedziałam. "Ale mi... - ...zimno. - powiedziałam na głos i potarłam się po ramionach.
Renny zdjął płaszcz i założył go na mnie.
- Proszę. - powiedział - Musimy pobiec, żebyśmy nie byli chorzy.
Skinęłam tylko głową. Renny złapał mnie za rękę. Kiedy to się stało poczułam ciepły dreszcz, który wędruje po moim ciele, poruszając każdą komórkę, tkankę i mięsień. Moje serce zaczęło bić mocniej i mocniej. Pierwszy raz się tak czułam. Pierwszy raz ktoś był dla mnie tak miły...pierwszy raz. Jak najprędzej zakryłam się płaszczem i pobiegłam za Rennym, trzymając się za rękę. Dobiegliśmy do czarnego Camaro SS. Wsiadłam pośpiesznie do samochodu, maczając całe siedzenie Renniemu.
- Zmokrzyłam ci siedzenie. - powiedziałam, trzęsąc się z zimna.
- Nie szkodzi. - odpowiedział. Odpalił silnik i ruszyliśmy sprzed kawiarni. Po chwili jednak się zatrzymaliśmy. - Możesz mi powiedzieć, gdzie mieszkasz, bo...
- Pewnie. - przeszkodziłam mu - Golden Street 4
- To ciekawe. - ledwo usłyszałam ze strony chłopaka - To jedziemy.
Ruszyliśmy z pobocza i po 15 minutach byliśmy już pod moim blokiem.
- Dzięki za podwiezienie. - powiedziałam - Wiesz, myślałam, że masz złe intencje, ale jak się okazało, pomyliłam się.
- Obiecałem przecież, że nic ci nie zrobię i to podtrzymuję. - odpowiedział Renny
- Jeszcze raz dzięki. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi - Ah, płaszcz. - przypomniałam sobie na głos i zaczęłam go zdejmować
- Zachowaj go. - powiedział
- Ale...
- Odbiorę go kiedyś. - powiedział z uśmiechem
- Dobrze. - odwzajemniłam jego uśmiech. - Dzięki.
- Nie ma sprawy Zoey. - odpowiedział.
- Jest. - powiedziałam - Wiszę ci mega kawę i jakieś dobre ciasto.
- Nie trzeba. - odpowiedział chłopak
- Trzeba i bez gadania. - uparłam się - Idę, bo cię trochę wietrzę.
- Miłej nocy Zoey. - powiedział Renny
- Kolorowych Renny. - odpowiedziałam. Wysiadłam z auta i wskoczyłam szybko za klatkę. Otworzyłam drzwi i pośpiesznie popędziłam na górę. Moje mieszkanie było ciemne, kiedy otwierałam drzwi. Pstryknęłam światło i rzuciłam płaszcz na grzejnik. Przebrałam się w suche ciuchy i usiadłam na łóżku. Przykryłam się kocem i włączyłam swoje "szare komórki". A wiecie o czym rozmyślałam ? Tak ! Macie rację ! Rozmyślałam właśnie o NIM. Zaskoczył mnie jego wygląd, charakter, otwartość i....chyba dobra dusza. A przy tym jego czarno-brązowe oczy i urzekający uśmiech. Na myśl o nim, robiło mi się....hihihi, może to głupie, ale robiło mi się ciepło. A tak nawiasem mówiąc, wcale go nie znałam. Do tego on wiedział już gdzie mieszkam. "Dałam się podejść jak jakaś idiotka" pomyślałam. Dopiero dotarło do mnie, że mogę być w niebezpieczeństwie. Myśląc coraz więcej o Rennym, robiłam się senna i senna. Oczy same prosiły o sen, a moje kości krzyczały o wygodne i ciepłe łóżko. Mój umysł ogarnął spokój, a moje ciało samo opadło na miękką pościel. Odpłynęłam w krainę przyjemności i sennych marzeń, w których kreowałam swój własny świat, świat, gdzie mogłam być wolna.
------------------------------------------------
Follow me @haarlem_shake or @haarlem_shakee
Jutro powstanie zakładka z Bohaterami, więc będzie można zobaczyć jak wyglądają bohaterowie :).
POZDRAWIAM ^^.
jejeje ciekawie *,*
OdpowiedzUsuńserio podoba mi się <3
@UMakeMeLaugh69
{ http://darkblood5.blogspot.com/ }
Świeeetnieee;DD Czekam na następny i zapraszam na http://bitter-mystery.blogspot.com/...
OdpowiedzUsuńZa nie długo 1 rozdziaaał;DD
Rozdział fajny, lecz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :d
OdpowiedzUsuńPS. U mnie news, zapraszam