poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 8.

To był Colle.
- Czego tu chcesz ? - wyfuczałam cicho pochylając się ku niemu. - Kolejny raz jestem w niebezpieczeństwie psycholu ?
- Chciałem pogadać. - powiedział i spojrzał mi w oczy.
- Nie mamy o czym gadać. - podsumowałam
- Owszem, mamy i to bardzo dużo. - powiedział chłopak. Chciałam się go jak najszybciej pozbyć, ale nic nie wskazywało na to, żeby chciał odejść.
- Dobra, gadaj. - powiedziałam cicho
- Nie tutaj. - odpowiedział
- A gdzie ? - zapytałam poddenerwowana.
- Na zapleczu, albo na zewnątrz. - powiedział
- Dobra, chodź na zaplecze. - powiedziałam niechętnie - Zaraz wrócę dziewczyny. - powiedziałam zza baru. Colle wszedł pierwszy na zaplecze, a ja za nim. Zamknęłam drzwi i wymownie na niego spojrzałam. - No słucham. - burknęłam
- Nie wierzysz mi, że jestem twoim bratem, prawda ? - zapytał na początku
- Jak mam ci wierzyć, jak ja cię nie znam. - odpowiedziałam zła - Po pierwsze, nie miałam rodzeństwa, po drugie, moi rodzice nie żyją i nie potwierdzą, że jesteś ich dzieckiem, a po trzecie, to wytłumacz mi skąd mnie znasz i dlaczego mnie obserwujesz ?
- Zoey, po pierwsze, jestem twoim bratem, po drugie, nasi rodzice oddali mnie do adopcji, po trzecie, chcę żebyś była bezpieczna. - odpowiedział
- Udowodni. - powiedziałam
- Na łopatce masz wyryty znak naszego rodu. - powiedział Colle
- Jaki znak ? Rodu ? Co ty pleciesz ? - pytałam
- Pokaż. - złapał mnie za rękę i odwrócił. Podgiął mi koszulkę i pokazał mi znak w lustrze. Puścił mnie i opuścił mi koszulkę.
- Teraz patrz. - powiedział i podgiął koszulę wysoko, jednak nie było widać łopatki. Podeszłam do niego i leciutko odgięłam jego koszulę. Na łopatce widniał ten sam znak co na moim ciele.

- Co do cholery ? - przeciągnęłam palcami po chropowatej powierzchni znaku i od razu cofnęłam się od niego. Colle odwrócił się do mnie przodem. Mój wyraz twarzy, pewnie malował się z zaskoczeniem i strachem.
- Teraz mi wierzysz Zoey ? - zapytał Colle
- Muszę to wszystko przemyśleć. - wydusiłam. To było jedyne co przychodziło mi do głowy.
- Daję ci czas siostrzyczko, jak się oswoisz, to zadzwoń. - powiedział i wręczył mi małą karteczkę z jakimiś cyferkami. Colle otworzył drzwi i wyszedł z kawiarni. Wróciłam nieprzytomna za bar i zaczęłam sprzątać.
- Kto to był ? - zapytała Viki, patrząc na mnie.
- Zoey, wszystko w porządku, bo jesteś jakaś ballda. - przyznała Izzy.
- Jest...jest ok. - skłamałam i otrzeźwiłam się trochę. - A on...to był mój znajomy.
- Ładny. - powiedziała Izzy. Spojrzałam na nią, a Izzy trochę się skrzywiła.
- Zoey, wyglądasz jak śmierć. - powiedziała Caroline, która podeszła akurat do baru ze szklankami.
- Dzięki za pocieszenie. - powiedziałam i zabrałam szklanki. Szybko je umyłam i zaczęłam zbierać się z kawiarni.
- Zamykam, nie chce mi się tu siedzieć. - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Dziewczyny ruszyły za mną. Kiedy byłyśmy już na ulicy, zatrzymał się obok nas piękny, czarny Pontiac GTO z 65 roku.

Cudo, nie samochód. Caroline i Izzy spojrzały na samochód i się uśmiechnęły.
- Wybaczcie dziewczyny, ale my musimy jechać, bo czeka na nas mama. - powiedziała Caroline
- Szkoda. - przyznałam - Niezły Pontiac, zapewne z 65.- wypaliłam
- Czy ja dobrze słyszę ? - odezwał się męski głos. Spojrzałam na chłopaka, który już szedł w naszą stronę.
- To ty. - powiedziałam
- Cześć. - odpowiedział chłopak z uśmiechem, a w jego policzkach pojawiły się słodkie zagłębienia.
- To wy się znacie ? - zapytała Viki, a Caroline i Izzy parsknęły śmiechem.
- A wam co ? - zapytał chłopak i zmierzył Carol i Izzy wzrokiem.
- Braciszku, ale na drinki to ty nie żałujesz. - przyznała Izzy i poklepała chłopaka w ramię.
- Braciszku ? - wypaliłam na głos i zarumieniłam się
- Tak śliczna, te dwie paskudy, to moje siostry. - powiedział chłopak i zaraz dostał kuksańca od Caroline
- Też chce mieć brata. - powiedziała Viki. Wszystkie spojrzenia powędrowały na nią i zaśmialiśmy się razem - No co ? - zapytała z uśmiechem.
- Nie chcę was poganiać dziewuchy, ale mama się wkurzy. - powiedział chłopak
- Od kiedy tak ci się śpieszy ? - zapytała Izzy. Chłopak nie odpowiedział tylko wlepił wzrok we mnie, co było bardzo widoczne.
- Spadamy. - powiedziały dziewczyny i dały nam po buziaku w policzka. Dziewczyny wsiadły do samochodu, a chłopak wracał do miejsca kierowcy.
- Ah, dzięki za drinka. - krzyknęłam do niego. Chłopak uśmiechnął się, a w jego policzkach (znowu) pojawiły się słodkie dołeczki.
Kiedy Caroline i Izzy odjechały, stałyśmy nadal na chodniku.
- Ja też muszę iść do domu. - powiedziała Viki
- Na prawdę, już ? - zapytałam
- Niestety. - odpowiedziała zrozpaczona Viki - Ale wpadnę jutro. - uśmiechnęła się lekko i ciepło
- To będę czekać. - powiedziałam i dałam jej całusa w policzek - Do jutra.
- Pa Zoey. - powiedziała z uśmiechem i przeszłą na drugą stronę ulicy, odchodząc.
Mijała godzina 17, kiedy wróciłam do domu i zjadłam coś na szybko. Wyjęłam małą karteczkę ze spodenek i położyłam ją na szafce nocnej.
Otwierając szufladę, spostrzegłam paczkę papierosów. Całkiem o nich zapomniałam. Wyjęłam paczkę z szafki i włożyłam do kieszeni. Zabrałam z kuchni zapalniczkę i wyszłam z bloku z chęcią pójścia do parku.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 7.

Cień był....Rennym ?!
- Renny ? - zapytałam i zaczęłam do niego podchodzić. Kiedy chłopak wyszedł z cienia, zaczęłam się cofać. Zdałam sobie sprawę, że mogę być w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
- Zoey, nie bój się. - powiedział spokojnie Renny
- Co...co ty tu robisz ? - zająkałam się i ustałam w miejscu.
- Myślałem, że wyjechałaś. - powiedział wyraźnie smutny
- Jaja sobie robisz ? - zapytałam retorycznie - Ciekawe gdzie bym wyjechała.
- Dlaczego jesteś taka obsceniczna ? - zapytał Renny
- Jaka...?! - zapytałam. Nie byłam za dobra w tych pierdołach - Ujmiesz to w jakiś inny sposób,  w który to zrozumiem ?
- Boże, Zoey, czy ty nic nie rozumiesz ? - zapytał zły i podszedł do mnie
- Kurwa, no nie rozumiem. - wybuchnęłam zbulwersowana - Chwila, chwila...to ty mnie wołałeś ? - zapytałam po chwili
- Tak. - odpowiedział
- Jak mnie ty znalazłeś ? - zapytałam
- Przejeżdżałem obok. - powiedział
- Kłamiesz Renny, wiem, że kłamiesz. - powiedziałam i zaczęłam odchodzić. Renny jednak mocno złapał mnie za nadgarstek, nie żeby jakoś mnie bolało, był to mocny uścisk, ale nie był brutalny. Odwróciłam się do niego i spojrzałam na jego rękę, trzymającą mój nadgarstek. - Puść mnie. - powiedziałam. Renny jednak nie zareagował na moją groźbę, więc ją powtórzyłam - Puść mnie. - nadal żadnej reakcji. - Puść mnie do cholery, Renny ! - wydarłam się na niego i zaczęłam go bić po klacie. Renny, ani drgnął. Stał jak słup, trzymając mój nadgarstek w mocnym uścisku. Powoli moje nerwy odpuszczały i się opanowywałam. Rozpłakałam się, uderzając go jeszcze lekko, bez siły - Puść mnie. - zaszlochałam. Renny przyciągnął mnie leciutko do siebie i przytulił. Obięłam go powyżej pasa, a on delikatnie zaczął gładzić moje plecy.
- Musiałem to zrobić Zoey. - powiedział - Przepraszam, jeżeli cię to boli.
- Dobra, Renny. - powiedziałam w końcu, patrząc mu w oczy - Musze iść.
- Ale...
- Nie ma "ale", okłamujesz mnie, jesteś zbyt tajemniczy. Ledwo mnie znasz i już mnie pocałowałeś. - powiedziałam ze łzami - Nie chcę cię widzieć. - wydusiłam w końcu. Odwróciłam się i odeszłam z cichym płaczem. Nikt za mną nie pobiegł, nikt nie chwycił, nikt nie przytulił. Wróciłam do samochodu, trochę rozmazana.
- Co ci się stało ? - usłyszałam szept Izzy
- Nic. - powiedziałam i spojżałam na tył Viki i Caroline spały oparte o siebie.
- Przecież widzę. - wyszeptała Izzy
- Nie chcę o tym gadać, to trochę...skomplikowane. - powiedziałam. Miałam rację. To wszystko było jakieś pojebane. Renny i Cody zwłaszcza. Wyglądało na to, że jeden broni mnie przed drugim, ale to były tylko moje przypuszczenia, które w najbliższym czasie miały się potwierdzić, a może jednak nie ?

Kolejny dzień...
- Która godzina ? - usłyszałam głos Caroline
- Nie wiem. - wycedził głos Izzy, która wbiła mi noge w żebro
-Ała! - krzyknęłam z bólu i spadłam z łóżka
- Zoey ! - krzyknęła Viki i upadła na mnie, dociskając mnie do podłogi.
- Podwójne ała. - wypaliłam. Viki szybko sturlała się ze mnie, a Izzy pomogła mi wstać z podłogi.
- Sorki. - powiedziała i podrapała się po głowie
- Zjemy coś ? - zapytała Caroline, która przez przypadek buchnęła we Viki
- Ej ! - krzyknęła na nią Viki. - Otwórz te oczy Car.
- Nie drzyj się. - powiedziała do niej Caroline - Łeb mi pęka.
- Boże Caroline, ileś ty wypiła ? - zapytała Izzy
- Nie pamiętam. - powiedziała i wyszła z kuchni ze szkalnką wody. - Tak w ogóle to niewiele pamiętam. - przyznała
- Szybko was zmorzyło. - powiedziała Izzy
- Serio ? - zapytała Viki
- Spałyście jak dzieci. - powiedziała - Ciężko było was wprowadzić na górę.
- No. - przytaknęłam - Dobra, idę pod prysznic.
Wzięłam kilka ciuchów, ręcznik i poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki na przemienny prysznic i wysuszyłam włosy. Ubrałam się i wróciłam do dziewczyn. Caroline słała łóżko, a w kuchni słychać było stukanie talerzy i ciche śmiechy.
- Hej, Zoey, mogę wziąść prysznic ? - zapytała Caroline i usiadła na łóżku
- Pewnie. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Ręczniki są w łazience. A co do ciuchów, to mogę ci coś pożyczyć.
- Dzięki. - powiedziała Car z uśmiechem i poszła do łazienki.
- Śniadanie. - odezwałam się głos z kuchni. Usiadłam na krzesełku i spojrzałam na Izzy, która podała mi chłodnik.
- Jak ty to....i z czego ? - zapytałam, biorąc łyżkę
- Śmietana i warzywa. - odpowiedziała Izzy - masz niezły asortyment w lodówce.
- Nie ja robię zakupy, więc wiesz. - powiedziałam.
- A co do kąpieli... - zaczęła Izzy
- Spoko, możesz się wykąpać, ty Viki też. - powiedziałam, kończąc chłodnik - pożyczę wam czystych rzeczy.
- Kochana jesteś Zoey. - powiedziała ucieszona Izzy
- Dzięki. - odpowiedziałam.
Po śniadaniu, dałam kilka ubrań Izzy, Caroline oraz Viki i wyszłyśmy z bloku.
Podążając do mojej kawiarni, dziewczyny nie odzywały się ani słowem.
- Patrz Pam, nasz słodziutka Zoey znalazła sobie przyjaciółki. - usłyszałam głos za nami. Nie zwracałam jednak na głupie uszczerbki Marcy i szłyśmy dalej. Kiedy przekręciłam klucz w drzwiach naszło mnie te głupie uczucie. Byłam pewna, że ktoś się na mnie gapi i to bardzo wylewnie. Kątem oka zauważyłam po prawo jakiś ruch. Momentalnie przekręciłam głowę w prawo, ale tam nikogo nie było.
- Zoey wszystko ok ? - zapytała Viki
- Co ? - spojrzałam na nią - Tak. - poprawiłam się od razu
- Wejdziemy ? - zapytała Izzy
- Jasne. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi. Wszystkie weszłyśmy do środka, a ja przekręciłam tabliczkę na "OTWARTE". Mijała już godzina 14, a nadal nie obsłużyłam żadnego klienta, co było dość dziwne. Zrobiłam dziewczyną expresso i usiadłam z nimi do stolika.
- Impreza była przednia. - powiedziała z uśmiechem Caroline
- Zgadzam się. - powiedziałam - Miło było z kimś wypić.
- Tak. - poparła Viki - Dawno się tak dobrze nie bawiłam.
- Ja też. - potaknęła Izzy - Nawet z tobą Car.
- No wiem. - przyznała Caroline - A jak tam ten śliczny brunet ? - skierowała pytanie do Viki
- Przystojniak, nie ? - powiedziała Viki i wszystkie zachichotałyśmy. - Nieźle tańczył, ale wolałam wrócić z wami, a nie z nim.
- Dobrze zrobiłaś. - powiedziałam
- Też tak myślę. - odpowiedziała Viki z uśmiechem
- Myślę, że to będzie początek pięknej przyjaźni. - odezwała się nagle Caroline
Spojrzałyśmy na nią z...zaskoczeniem ?
- Wiesz, Caroline, myślimy podobnie. - powiedziałam z uśmiechem
- Pewnie. - przytaknęły Izzy i Viki.
- Za naszą przyjaźń. - podniosłam szklankę w górę i spojrzałam na dziewczyny
- Za naszą przyjaźń ! - krzyknęły. Podniosły szklanki do góry i mocno stuknęłyśmy w nie nawzajem, wznosząc toast.
Odłożyłam szklankę, kiedy w kawiarni rozległ się dzwonek.
- Obowiązki. - przypomniałam i weszłam za bar, nie patrząc na osobę, która weszła do lokalu. Kiedy skierowałam wzrok na osobę, stojąc przede mną, aż mnie skręciło.
----------------------------
Dziś zakładka z bohaterami będzie już do zwiedzenia ^^.
Myślę, że się spodoba :).
Pozdrawiam ^^. Komentujcie pozytywnie, jak i negatywnie, wszystkie komy mile widziane C:
FOLLOW ME TO TWITTER.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 6.

Podjechałyśmy pod "Lajk" i zostawiłyśmy samochód na parkingu. Idąc do klubu, minęłyśmy ciągnącą się kolejkę i podążałyśmy do wejścia.
- Yyyyyy, a nie powinnyśmy ustać w kolejce ? - zapytała Viki
- Spokojnie, wujek Oliver ma znajomości w całym mieście, to chyba jedyny plus bycia jego siostrzenicą. - powiedziałam. Podeszłyśmy do umięśnionego bruneta z napisem OCHRONA na koszulce. - Wpuść nas. - rzuciłam
- Nazwisko. - powiedział ochroniarz
- Nie wydurniaj się Bob, chyba wiesz, że Ivans. - powiedziałam
- Pozdrów wujka. - powiedział Bob, udostępniając nam wejście.
- No. - burknęłam i weszłam z Viki do klubu. Wszędzie roiło się od różnych osób. Wyhaczyłam wolny stolik i szybko usiadłam do niego, po chwili dołączyła do mnie Viki.
- Ciekawie tu. - powiedziała
- Poczekaj chwilę, zaraz ci przyniosę drinka. - powiedziałam i zostawiłam Viki samą. W barze wzięłam 2 "shoutgun-y" i wróciłam do naszego stolika, gdzie byli już jacyś kolesie. Najwidoczniej jeden z nich flirtował z Viki, a drugi nie był zbytnio zainteresowany i rozglądał się po sali.
- Nie zgubiliście się ? - zapytałam i spojrzałam na bruneta z niebieskimi oczami. Postawiłam drinki i zdziwiona brakiem reakcji od chłopców powtórzyłam swoje pytanie. - Nie dość, że nie słyszycie, to bez pozwolenia dosiedliście się do naszego stolika. - burknęłam na bruneta
- Hej laska, wyluzuj. - powiedział jeden i odwrócił się na chwilę od Viki. Też brunet z niebieskimi oczami.
- Wyluzuj ? - zapytałam zła - Wynocha mi stąd !
- Sorki za kumpla. - odezwał się pierwszy. Mój wzrok powędrował na niego, a chłopak uśmiechnął się.
- To weź swojego kumpla i obaj spadajcie. - burknęłam - Rozumiesz ?
- Tak. - odpowiedział chłopak i zaczął odciągać swojego kumpla od Viki. - Andre do cholery, chodź żesz. - wydarł się na niego. Chłopak prześwidrował go wzrokiem i beznamiętnie podniósł się z kanapy. Ten cały "drugi", tak to będzie dobra nazwa; wziął tego pierwszego...tzn Andre i odeszli od naszego stolika. Mogłyśmy spokojnie napić się % i potańczyć.
- Zrobił ci coś ten idiota ? - zapytałam Viki, która wyglądała na speszoną.
- Gadał coś od rzeczy. - powiedziała zdezorientowana
- Ale nic ci nie zrobił, racja ? - powtórzyłam
- Tak. - Viki pokiwała zgodnie głową i wzięła szklankę do rąk. Popijając sok, podeszły do nas dwie dziewczyny. Naszego wzrostu, piękne, zgrabne i uśmiechnięte blondynki.
- Hej jestem Caroline, a to moja siostra Izzy. - powiedziała blondynka z rozpuszczonymi włosami
- Mamy do was takie pytanie. - powiedziała druga
- Tak ? - zapytałam zastanawiając się nad tym czego od nas chcą.
- Możemy się do was dosiąść, bo na tej sali nie ma wolnego stolika. - powiedziała Caroline
- Jesteście same ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziała Izzy
- Spoko, siadajcie. - powiedziałam
- Dzięki. - dziewczyny ładnie się uśmiechnęły i dosiadły się do naszego stolika.
- Yyyyy...jak macie na imię ? - zapytała nieśmiało Izzy
- Jestem Zoey, a to moja koleżanka Victoria...
- ale mówcie mi Viki. - dokończyła Viki
- Miło was poznać dziewczyny. - odpowiedziała Caroline
- Chcecie coś do picia ? - zapytałam
- A co polecasz ? - zapytała Caroline
- Moim zdaniem Shoutgan, Vulcan i Colorado. - powiedziałam
- Dobra to ja stawiam kolejkę. - powiedziała Caroline
- Ja następną. - powiedziała szybko Izzy
- Kolejna moja. - powiedziała Viki
- A ja coś wymyślę. - powiedziałam i odeszłam od dziewczyn. Usiadłam do baru, kiedy barman podał mi kolorowego drinka.
- Cris, przecież wiesz, że jeszcze nie zamawiałam. - powiedziałam do niego
- Wiem Zoey, ale to od tamtego pana. - odpowiedział i wskazał osobę w drugim końcu baru. Miły brunet wpatrywał się we mnie. Kiedy uśmiechnęłam się do niego i podniosłam szklankę, brunet podniósł szklankę razem ze mną i popił trochę drinka. Zrobiłam to samo i zawołałam kelnera.
- Cris, uważnie słuchaj. - powiedziałam
- Okej. - odpowiedział z uśmiechem Cris
- 4 Shoutgan-y, 4 Vulcan-y i 4 Colorado. - powiedziałam
- Na który ? - zapytał Cris
- 15. - odpowiedziałam - Raz dwa.
- Zaraz będę. - powiedział Cris. Wzięłam drinka od nieznajomego i wróciłam do naszego stolika.
- Skąd masz drinka ? - zapytała Viki
- Od jakiegoś kolesia. - powiedziałam
Usłyszałam jak Caroline i Izzy cicho chichoczą.
- Wiecie kto to był ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedziały. - Ale drinki to skąpe stawia.
- Masz rację. - powiedziałam - Mało truskawki, a za dużo czystej.
- 4 shout-y, 4 vul i 4 color. - powiedział nagle głos Crisa
- Dzięki Crisiu. - powiedziałam i zestawiłam kilka drinków na stolik.
- Nie ma sprawy Zoey. - odpowiedział i odszedł z pustą tacą. Noc rozkręciła się w szybkim tempie, a drinków ubywało, aż w końcu wszystkie zniknęły ze stolika, a my ruszyłyśmy na parkiet. Upojna noc musiała się kiedyś skończyć. Schodziłam z parkiety, żeby usiąść i trochę odpocząć. Usiadłam na kanapę i zaczęłam rozglądać się za dziewczynami. Kiedy mój wzrok powędrował na bar, byłam nieźle przestraszona. "To ten koleś"  powiedziałam w myślach. Przy barze siedział ten szajbnięty blondyn z kawiarni. "Cody !" krzyknęłam jego imię w myślach, a po mojej skórze powędrowały ciarki. Nie wiem dlaczego się go bałam. Może dlatego, że był niebezpieczny, chory psychicznie...opętany ?
Cody gadał z Crisem i sączył drinka. Przerażona wstałam z kanapy i zaczęłam panicznie szukać dziewczyn. Złapałam szybko Viki za rękę i odciągnęłam go od przystojnego bruneta.
- Co chcesz ? - fuknęła Viki. Brunet zdziwił się i stanął jak wryty.
- Spadamy stąd. - powiedziałam do niej
- No chyba cię coś boli. - burknęła Viki - Nie mam ochoty stąd iść. - kiwnęła w stronę bruneta, który zalotnie się uśmiechnął.
- Nie to nie. - powiedziałam i puściłam ją. Jak najprędzej wyszłam z klubu i zaczęłam iść w stronę samochodu.
- Zoey ! - usłyszałam za sobą damski krzyk. Odwróciłam się. Caroline, Izzy i Viki szły w moją stronę.
- Nie zostajecie ? - zapytałam zła
- Sorki, nie pomyślałam. - przyznała Viki
- Dobra, to jedźmy. - powiedziałam - Ej, dziewczyny, a wy czym przyjechałyście ? - zapytałam
- Brat nas podwiózł, ale pojechał na jakąś inną imprezę. Wiesz, jeśli nie chcesz nas zabrać, to...
- Nie będziecie szły na pieszo. - przerwałam Caroline - Wsiadajcie. - pokazałam na mój samochód. Caroline i Izzy podbiegły do mnie i mocno mnie uściskały.
- Dzięki Zoey, jesteś świetna. - powiedziała Caroline
- Od razu cię polubiłyśmy. - wypaplała Izzy
- Miło mi to słyszeć. - powiedziałam nieco zaskoczona. Moja ceniczność ustąpiła dobremu humorowi i jakby to określić "miłej osobie"...tak, ale z jakiej przyczyny ? Czyżbym, aż tak się zmieniła ? Nie było ważne to co mam, ale mój charakter ? Od kiedy .?!
Otworzyłam dziewczyną auto. Po kilku sekundach dziewczyny siedziały już w środku. Miałam akurat wsiąść do samochodu, kiedy usłyszałam cichy głos, wołający moje imię.
- Zoey.
Odwróciłam się. W pobliżu nie było żadnej żywej duszy, tylko muzyka z klubu.
- Hej, Zoey, co jest ? - zapytała uśmiechnięta Viki
- Poczekajcie chwilę, nie dobrze mi. - skłamałam i zamknęłam drzwi.
- Dobra. - usłyszałam tylko głos Viki. Zaczęłam iść w stronę starego parku. Nic nie wskazywało, że kogoś tam spotkam.
- Świrujesz. - powiedziałam do siebie idąc trochę dalej. "Może mi się wydawało ?" pomyślałam po chwili. Już miałam wracać do samochodu, kiedy znowu usłyszałam ten cichy głos.
- Zoey.
- Kto tu jest ? - zapytałam niepewnie
- Zoey, przecież wyjechałaś.
- Co do kurwy....co ?! - przeraziłam się. Usłyszałam ciche kroki za moimi plecami. Szybko się odwróciłam, chociaż nie powinnam. Nikogo jednak nie było. Teraz kroki za mną. Kolejny raz odwróciłam się i wróciłam do pozycji wyjściowej. Tym razem, też nikogo nie było. Rozejrzałam się dookoła, wszędzie były tylko drzewa, ławeczki i pełno cieni. Cholernie przerażających cieni. Jeden cień zaczął jednak przybierać ludzką postać. Myślałam, że oszalałam. Przetarłam oczy i kolejny raz spojrzałam na cień. Jednak cień nie był już tym czym się spodziewałam.

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 5.

- Jestem Cody i jestem twoim bratem. - powiedział spokojnie chłopak. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Momentalnie zamrugałam, żeby nie stracić przytomności i udało mi się. Przytrzymałam się blatu i usiadłam na stołku. Cody podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Nie dotykaj mnie. - powiedziałam, kiedy widziałam, że jego ręka wędruje ku moim plecom. Cody momentalnie cofnął dłoń, ale nadal mi się przyglądał. - Robisz sobie ze mnie jaja, tak ? Jestem w ukrytej kamerze ? - zapytałam i zaczęłam nerwowo przeszukiwać kieszenie chłopaka.
- Przestań. - powiedział chłopak, jednak, nadal uparcie szukałam ukrytej kamery - Zoey, przestań ! - wrzasnął i złapał mnie za ręce. - Uspokój się do jasnej pogody i opanuj troszeczkę. - powiedział spokojnie. Wyrwałam swoje ręce z jego uścisku.
- Wyjdź. - powiedziałam
- Zoey wiem, że jesteś zaskoczona, tym że masz brata, ale opanuj się trochę. - powiedział Cody i wstał ode mnie.
- Powiedziałam wyjdź i to już ! - wstałam wściekła ze stołka. Cody odwrócił się ode mnie i podszedł do drzwi wejściowych.
- Kocham cię siostrzyczko. - powiedział i wyszedł z kawiarni.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA...! - wydarłam się na cały głos w kawiarni i wciągnęłam powietrze, głęboko do płuc. - Co za pojebani ludzie są na tym świecie. - podsumowałam. Dziś był piątek, ze względu na tę całą, chorą sytuacje, postanowiłam zamknąć kawiarnię już o godzinie 15:34. Wzięłam torbę i wyszłam z kawiarni, zamykając ją na 4 spusty. Z mojej torby wydobył się dźwięk SMS-a. Wzięłam telefon i odebrałam wiadomość, która była od Olivera: Pamiętaj o niespodziance :). Jest za kawiarnią.
"Za kawiarnią?"  zdziwiłam się, patrząc na treść. Schowałam telefon i podążyłam za kawiarnię. Moi oczom ukazał się przepiękny Mustang 68.

Wyjęłam szybko telefon i wystukałam SMS-a do wujka: Dziękuję ci wujku.
W końcu miałam swój samochód, a do tego miałam przecież prawko. Byłam szczęśliwa z takie prezentu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wsiadłam do niego. Odpaliłam silnik. Spod maski wydobył się przepiękny ryk silnika. Wyjechałam powoli z parkingu za kawiarnią i zaczęłam jechać w kierunku domu.
Po kilku minutkach byłam już przed blokiem. Wysiadłam z samochodu i zamknęłam go dokładnie. Weszłam na górę i zaczęłam grzebać w lodówce. Kolejny raz byłam głodna. W końcu zdecydowałam się na płatki. Wsypałam sobie trochę do miseczki i zalałam mlekiem. Mój telefon zaczął dzwonić. Podbiegłam do torby i wyciągnęłam telefon.
- Hallo ? - zapytałam z pełną buzią
- Zoey ? - zapytał dziewczęcy głos po drugiej stronie.
- No. - odparowałam - Co tam chciałaś ?
- Chciałam się zapytać, czy mogę przyjść do ciebie i się przebrać. - powiedziała Viki
- Akurat wróciłam do domu. - powiedziałam - Wpadnij.
- To będę za kilka minut. - odpowiedziała i rozłączyła się. Wróciłam do jedzenia swoich płatków, które robiły się coraz bardziej paciowate. Myłam naczynia, kiedy ktoś zadzwonił do domofon. Podeszłam do niego, nacisnęłam przycisk "OTWÓRZ" i drzwi automatycznie się otwierały.
Wróciłam do kuchni, żeby włożyć miskę na suszarkę.
- Cześć Zoey ! - usłyszałam z salonu
- No cześć Viki. - odpowiedziałam. Nie wiedziałam, że tak szybko się z nią zaprzyjaźnię. Wyszłam do niej i uśmiechnęłam się. Viki była ubrana w szary dres i luźną koszulkę.
- Coś nie tak ? - zapytała patrząc na mnie
- Fajnie ci w dresie. - powiedziałam i podeszłam do niej. Na łóżku leżały już dwie torby z ubraniami.
- Dzia. - odpowiedziała - Będziemy się szykować ?
- Teraz ? - zapytałam - Przecież jest dopiero 16:42.
- Nie szkodzi. - powiedziała Viki - Musimy przymierzyć sporo rzeczy.
- Przymierzyć ? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziała z uśmiechem - Mam dla ciebie sporo ciuchów.
- Nie....
- Wiem, że trzeba. - przerwała - Jestem w końcu twoją dłużniczką.
- Nie, nie, nie. - odpowiedziałam, kiedy Viki podawała mi torbę z ubraniami.
- Tak, tak, tak. - uparła się. - Będziesz ślicznie wyglądać. - powiedziała. - Musisz się zgodzić, w przeciwnym, razie nie dam ci spokoju piękna.
- No dobra. - powiedziałam i mimowolnie się uśmiechnęłam. Wzięłam torbę od Viki, która z podekscytowaniem oglądała kolejne rzeczy. Wyjęłam kilka ubrań z torby i przyjrzałam się im. Były....yyy bardzo kobiece....i prowokujące ? Sama nie wiem. Lubiłam spódniczki, mimo mojej nienagannej figury, nie miałam okazji nigdzie ich zakładać. Wyjęłam kolejną sukienkę, która wpadała mi w oko i przymierzyłam ją. Leżała jak ulał. Viki podała mi czarne szpilki i dopasowane dodatki.
- Bosko wyglądasz. - podsumowała, kiedy byłam już gotowa
- Dzięki. - odpowiedziałam i spojrzałam na nią - Ej, nie no.
- Co ? - zapytała zaskoczona Viki
- Cudo. - powiedziałam z uśmiechem
- O matko, już się bałam, że coś jest źle. - powiedziała z przejęciem Viki. Zachichotałyśmy razem i posprzątałyśmy resztę rzeczy, które powędrowały do toreb. Była już 17:50. Miałyśmy więc jeszcze trochę czasu na ogarnięcie makijażu i włosów.
- To jaką chcesz fryzurę ? - zapytałam, patrząc na ładne włosy Viki
-  A znasz się na tym ? - zapytała niepewnie
- No jasne. - powiedziałam - Moja mama była fryzjerką, ale nędznie jej to wychodziła - wspomniałam - To co chcesz ? - zmieniłam szybko temat
- Powołuję się na ciebie. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Zaczęłam wymyślać różne fryzury. Końcowy efekt był cudowny.
"Czas przygotować siebie" pomyślałam. Usiadłam na krzesełku i zaczęłam się czesać. Doszłam w końcu do wniosku, że to będzie prosty kok. Pomalowałam siebie i Viki i zaczęłyśmy powoli zbierać się do klubu.
- Gdzie my w ogóle jedziemy ? - zapytała Viki, jak schodziłyśmy po schodach
- Klub "Lajk" (nazwa własna). - powiedziałam i otworzyłam drzwi wyjściowe.
- Zamówię taksówkę. - powiedziała i wyciągnęła telefon
- Nie trzeba. - odpowiedziałam - Chodź. - wzięłam ją za rękę i zaczęłyśmy iść w stronę parkingu. Piękne, przypalone, żółte światło latarni, rzucało piękny połysk na moje nowe auto, które zachwycało.
- To twój samochód ? - zdziwiła się Viki i podbiegła do jedynego samochodu na parkingu - Chcę taki.
Zaśmiałam się. - Mi też się podoba. - odpowiedziałam z uśmiechem i otworzyłam go. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do klubu.
---------------------------------------------
Akcja rozwinie się w 6 rozdziale, bo dopiero to same nudy bo brak weny -.-
Pozdrowienia dla czytających ^^.
Follow me @haarlem_shakee

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 4.

- Czego ty chcesz ? - zapytałam zła
- Dlaczego taka jesteś ? - zapytał
- Jaka ? - zapytałam patrząc na niego - Wulgarna ? Oziębła ?  Wkurzająca ? Czy nie o to ci chodziło ? - zmrużyłam brwi
- Nie. - powiedział
- Co ? - zdziwiłam się - Ale, jak....po prostu idź. - wydukałam w końcu
- Nawet nie wiesz na co się na mnie wściekasz. - powiedział
- Wiem ! - wydarłam się. Renny jednak miał rację, chociaż bolało mnie, że wtedy wspomniał o moich rodzicach, to nie był przecież winny. Chociaż mógł tego nie robić.
- Nie wściekaj się. - powiedział Renny
- Nie ! - krzyknęłam na niego - Jesteś....jesteś - nie zdążyłam dokończyć. Renny przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Zaczęłam się wyrywać, ale po chwili przestałam. Kiedy Renny odczepił się od moich ust, szybkim ruchem strzeliłam mu w policzek. - Wyjdź ! - wrzasnęłam wściekła. Renny puścił moj nadgarstek i wychodząc  trzasnął drzwiami. Ścisnęłam mocniej szklankę i rzuciłam nią w drzwi. W kawiarni rozległ się huk tłuczonego szkła, a szklanka rozprysła się na 1000 kawałeczków.
- Zoey...wszystko okej ? - spytała niepewnie Viki zza baru
- Tak. - odpowiedziałam. Uklękłam przy drzwiach i zaczęłam sprzątać resztki po szklance. W pewnym momencie zaczęłam płakać. Dlaczego ? Sama dobrze nie wiedziałam, może ja coś czułam do Renniego. On mi to okazał, a przy okazji dostał w twarz. Ten dzień robił się coraz dziwniejszy. Najpierw Viki, teraz Renny, co jeszcze może mnie spotkać ? "Zawsze może być gorzej" załamałam się. Kiedy tak użalałam się nad sobą, Viki zdążyła pozbierać już wszystkie szkła i patrzyła na mnie niepewnie.
- Zoey na pewno wszystko dobrze ? - zapytała po raz kolejny
- Nie i nigdy nie będzie. - przyznałam. Podniosłam się z podłogi i poszłam usiąść na krześle. Na przeciwko mnie usiadła Viki.
- To ten chłopak ? - zapytała
- Tak. Nie....nie wiem. - wydukałam - Nie jestem tego pewna.
- No dobrze. - powiedziała Viki - Więc to na pewno jego sprawka.
- On jest fajny, a ja...? - zapytałam się jej
- Nie znam cię długo, ale jesteś wesołą, odważną i przepiękną dziewczyną. - pocieszyła mnie Viki
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niej. Viki wstała i po chwili wróciła z moją torbą i kluczami.
- Zamykamy ? - zapytała. Pokiwałam głową i wzięłam od niej moje rzeczy. Zamknęłyśmy kawiarnię i ruszyłyśmy do domu. Po 15 minutach byłyśmy już na klatce schodowej. Otworzyłam drzwi do mieszkania i zaprosiłam Viki. Rzuciłam torbę i klucze na biurko, i poszłam do kuchni.
- Ładnie tu masz. - powiedziała Viki, rozglądając się po maleńkim mieszkaniu - Tak...tu przytulnie.
- Przytulnie, dobre powiedziane. - powiedziałam i wyjęłam kanapki z półki. - Chcesz coś do picia ? - zapytałam
- Nie, dzięki. - odpowiedziała z łóżka. Wzięłam kanapki i zaniosłam je do "salonu" kładąc na łóżku. Zaczęłam wcinać pierwszą kanapkę i zrozumiałam, że jestem bardzo głodna. Zjadłam 3 kanapki, kiedy zauważyłam, że Viki przegląda mój "Art book" (skoroszyt z rysunkami).
- Kim on jest ? - zapytała i pokazała mi pogiętą kartkę.
- Skąd... - nie dokończyłam - Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam szybko i uciekłam do kuchni. "Cholera, skąd ten rysunek wziął się w art book-u ?" zapytałam siebie, kiedy myłam talerz. To było nie możliwe, jeszcze dziś rano miałam go w torbie, a dziś....może nie pamiętałam, że go wsadzałam do art book-a. Nie byłam pewna jednak jak on się tam znalazł.
- Zoey ! - usłyszałam krzyk z salonu. Szybko zostawiłam talerz i pobiegłam do Viki.
- Co ?! - spytałam przerażona
- Telefon. - powiedziała i podała mi słuchawkę. Na wyświetlaczu widniało NUMER NIEZNANY. Odebrałam telefon i przyłożyłam go do ucha.
- Słucham ? - zapytałam. W słuchawce nie usłyszałam żadnego głosu. - Słucham ? - powtórzyłam. Nadal głucho - Słucham !? - wydarłam się do słuchawki. Po drugiej stronie coś zaskrobało i nagle...
- Hunter. - powiedział zachrypnięty głos
- Kim jesteś ?! - wrzasnęłam do telefonu. Było jednak za późno. Nieznajomy już się rozłączył.
- Kto to był ? - zapytała Viki
- Jakiś palant robi sobie ze mnie żarty. - powiedziałam i położyłam telefon na etażerce. Wróciłam do kuchni, odłożyłam talerz i z powrotem wróciłam do Viki. Usidłam na łóżku i spojrzałam na telefon, który znowu zaczął wygrywać melodyjkę i wibrować. Czapnełam telefon i bez patrzenia na ekranik odebrałam.
- Czego chcesz ?! - zapytałam podniesionym głosem
- Zoey, dobrze się czujesz ? - zapytał Oliver
- Oh, to ty wujku. - powiedziałam - Jakiś palant do mnie dzwoni i robi sobie żarty.
- Nie daj się dziewczyno. - powiedział wujek - Chciałem zapytać się czy oglądałaś niespodziankę.
Niespodziankę ! Całkiem zapomniałam.
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam - Sprawdzę ją jutro.
- Dobrze. - powiedział Oliver - Musze już kończyć, trzymaj się Zoey.
- Pa wujku. - burknęłam i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon i spojrzałam na Viki, która już zasypiała. - Zmęczona, co ? - spytałam jej.
Viki pokiwała głową. Zegnałam ją z łóżka, rozłożyłam je i położyłyśmy się z powrotem.
- Nie mam większego łóżka. - odpowiedziałam
- Jest ok. - powiedziała Viki, ziewając i przykrywając się kocem. - Dobranoc Zoey.
- Dobranoc Viki. - odpowiedziałam i otuliłam się kocem. Po kilku sekundach, zmorzona snem zasnęłam.
* * *
Obudził mnie brzdęk talerzy. Przetarłam oczy i zaczęłam wypatrywać Viki, która gdzieś zniknęła.
- Viki, co ty tam robisz ? - zapytałam zaspanym głosem
- Sorki, że cię obudziłam, ale robię śniadanie, a raczej już je przygotowałam. - odpowiedziała z kuchni. Wciągnęłam piękną woń do nosa.
- Jajecznica, mniam. - powiedziałam i ochoczo wstałam z łóżka. Viki siedziała już przy stole i jadła jajecznicę.
- Sorki, że się tak rozgościłam, ale chciałam ci się jakoś odwdzięczyć. - powiedziała z pełną buzią.
- Nie szkodzi. - odpowiedziałam i zachichotałam cicho.
Po skończonym śniadaniu, wzięłam prysznic i wróciłam do pokoju, gdzie siedziała Viki.
- Weź prysznic, a ja pożyczę ci ciuchów. - powiedziałam
- Dzięki. - powiedziała, wstała z łóżka i mocno mnie przytuliła.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam z uśmiechem, który odwzajemniła Viki i poszła się kąpać. Wyjęłam kilka ubrań dla siebie i włożyłam je. Ciuchy dla Viki, położyłam na łóżku i miałam nadzieję, że coś sobie wybierze. Viki wróciła po kilku minutach. Ubrała się i odłożyła ręczniki do łazienki.
- Więc co teraz będzie z tobą ? - zapytałam biorąc torbę i klucze.
- Nie wiem. - odpowiedziała - Wrócę do domu i o wszystkim zapomnę.
- To byłby dobry pomysł, ale co jak ten koleś wróci ? -  zapytałam, otwierając drzwi i wychodząc na klatkę. Viki podążyła za mną.
- Nie jestem pewna, ale teraz się nie dam. - powiedziała stanowczo - A ty?
- Pójdę do pracy, bo to lepsze niż szkoła, a potem wybiorę się na dyskotekę. - powiedziałam - W końcu to piątek.
- Zoey...yyy....nie wiem, jak... - dukała Viki
- Pewnie, że możesz iść ze mną. - powiedziałam od razu, "bo i tak nie mam przyjaciół i poszłabym sama" dodałam w myślach.
- Dzięki. - odpowiedziała z uśmiechem - To gdzie się spotkamy ?
- Przed kawiarnią. - powiedziałam - O 19.
- Dobra. - odpowiedziała - Masz mój numer telefonu. - podała mi małą karteczkę z numerem.
- Dzięki. - odpowiedziałam i wyszłyśmy na zewnątrz. Słoneczko przygrzewało, a chłodny wiatr rozwiewał nam włosy.
- To do zobaczenia. - powiedziała Viki i przytuliła mnie jak przyjaciółkę.
- Pa. - odpowiedziałam i rozstałyśmy się. Powoli zaczęłam iść w stronę kawiarni. Kolejno mijani ludzie wzbudzali we mnie obrzydzenie. Wypindżona matka z małym synkiem, który się wstydzi, jakiś menel, który zbiera kasę na kolejne piwo, żeby pijanym wrócić do domu i pobić dzieci i żonę, jakiś młody chłopak, który bezczelnie obserwuje mijane panienki i kolejna osoba, z którą nie chciałabym żyć. "Każdy ma jakieś wady, ale niektórzy mają ich więcej niż wszyscy inni" podsumowałam. Przekręciłam klucz w drzwiach, plakietkę na drzwiach i weszłam do środka. Nie zdążyłam ustać za ladą, kiedy do kawiarni wparowali pierwsi klienci.
- Cześć. - powiedziała wesoło blondynka.
- Podać coś ? - zapytałam
- Dwa razy mocca. - powiedziała druga blondynka.
- Na wynos ? - zapytałam, zapisując na kartce zamówienie.
- Tak. - odpowiedziała pierwsza
- Proszę poczekać. - powiedziałam i wzięłam się za parzenie mocci. Wlałam ją do dużych, plastikowych kubków i podałam dziewczyną.
- Dziękujemy. - odpowiedziały razem i zachichotały. Zapłaciły za kawę i wyszły z kawiarni.
Spojrzałam na zegarek, była dopiero godzina 12, a ja już obsłużyłam dwie klientki. "Sukces" pomyślałam, nigdy nie było takie utargu i to tak wcześnie. Kawiarnia nie przynosiła może bogactwa, ale utarg tygodniowy bił na głowę wszystkie inne kawiarnie. Usiadłam na stołku i beznamiętnie patrzyłam na ludzi, którzy mijali naszą kawiarnię. Jakiś chłopak własnie skręcił w moją stronę i wszedł do kawiarni.
- Dzień dobry. - powiedziałam, podnosząc się ze stołka
- Zoey, jesteś w niebezpieczeństwie, usiekaj. - powiedział chłopak i zaczął iść w moją stronę.
- Kim jesteś ? - zapytałam
- Nie zadawaj pytań, tylko bierz torbę i uciekaj ! - powiedział wściekle chłopak
- Se jaja robisz, tak ? - zapytałam kpiącym głosem - Kim do cholery jesteś ?
- Nie pamiętasz mnie ? - zapytał najwidoczniej zdziwiony i zatrzymał się przed ladą
- Ja cię pierwszy raz na oczy widzę. - powiedziałam zła - I się ciebie boję.
Blond chłopak odwrócił się za siebie i zaczął nerwowo oglądać drzwi.
- Szybko ! - wrzasnął na mnie i wszedł za bar
- Zostaw mnie ! - wrzasnęłam na niego i zaczęłam wymachiwać pięściami. Chłopak jednak zgrabnie złapał mnie za rękce i przysunął do siebie.
- Zamknij się Zoey i uciekaj do cholery. - powiedział i zagryzł szczękę - Szybko ! - puścił mnie i popchnął na zaplecze. Wpadłam do pomieszczenia, a chłopak zamknął drzwi, zatrzaskując je.
- Wypuść mnie idioto ! - wrzeszczałam i waliłam pięściami z całej siły w drzwi. Nagle coś kazało mi się zamknąć. Coś w środku. Przestałam walić pięściami w drzwi i zajrzałam przez dziurkę od klucza. Za barem stał nieznajomy, nagle w kawiarni rozległ się dzwonek. Do baru podszedł....Renny ! CO ?! Moje zaskoczenie było ogromne.
- Jest Zoey ? - zapytał Renny
- Nie ma jej. - powiedział chłopak beznamiętnym głosem, w którym można było wyczuć nutkę złości i rodrarznienia.
- A możesz mi powiedzieć gdzie jest ? - zapytał Renny
- Wyjechała. - odpowiedział blond chłopak
- Kiedy wróci ? - zapytał Renny
- Nie wróci. - odpowiedział nieznajomy. Już miałam się odezwać, kiedy jednak moje wywody przerwał głos nieznajomego - Przecież dobrze wiesz, że nie wróci. Nie szukaj jej. Nie uda ci się jej skrzywdzi, dopóki ja żyję.
"Co ?" zdziwiłam się. On go znał ? Jak ? Kiedy ?
Kiedy skończyłam już patrzeć na chłopaków, drzwi lekko się otworzyły.
- Wyłaź. - powiedział chłopak. Posłusznie wyszłam z pomieszczenia i uderzyłam chłopaka z pięści.
- Czemu mu powiedziałeś, że mnie nie ma ? Skąd go znasz ? Skąd mnie znasz ? - zaczęłam go przesłuchiwać.
---------------------------------
Dedyk dla @buujjaa :).

Rozdział 3.

Obudziłam się około godziny 12:24. "Moja nauka na nic dobrego nie wskaże" pomyślałam, stawiając nogę na podłodze. Podniosłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się i byłam w połowie gotowa do wyjścia. "Moja cudowna praca" westchnęłam w myślach i wyciągnęłam kilka ubrań ze szafy. Wciągając na siebie spodenki, do moich drzwi ktoś zapukał. Założyłam pośpiesznie koszulkę i poszłam otworzyć drzwi. Dotknęłam klamki i usłyszałam kroki na schodach, a potem trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam przez wizjer i ku mojemu przekonaniu przed drzwiami nikogo nie było. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na wycieraczkę. Moim oczom ukazała się biała koperta. Podniosłam ją i zamknęłam za sobą drzwi. Na kopercie nie widniał adres nadawcy, były tylko moje dane. "Dziwneee" pomyślałam i rozdarłam kopertę. Wyjęłam kartkę i rozgięłam ją. Na kartce widniało jedno słowo "HUNTER".
- To są jakieś jaja ? - zapytałam sama siebie i pogięłam kartkę. Szybko wyrzuciłam ją do kosza, ubrałam buty, zabrałam torbę z płaszczem i wyszłam z mieszkania. Po kilku minutach szłam już chodnikiem do mojej "ukochanej" pracy. Dziś jednak nie musiałam się śpieszyć. Nikt mnie nie ponaglał, nikt nie mówił co mam robić. Byłam wolna. Postanowiłam więc zwiedzić trochę moje ulubione miejsca z dzieciństwa. Przechodziłam przez stary prak marząc o spotkani kogoś miłego, z kim mogłabym się zaprzyjaźnić, kto by mnie zrozumiał. Miałam nadzieję spotkać kogoś takiego, kto nie zwracając uwagi na moje oczy, zamożność czy inne rzeczy, uśmiechnie się miło i powie mi normalnie "Cześć, jak się masz ?". "Byłoby miło" pomyślałam, zmierzając w stronę starych budynków mieszkalnych. Zawsze lubiłam się tam bawić, nawet miałam swoją wymyśloną przyjaciółkę - Cassie. Miała długie, czarne włosy, brązowe oczy i różową sukienkę. Kiedy moim rodzice nie zajmowali się mną, zawsze chodziłam w ruiny tych budynków i śmiałam się razem z moją wymyśloną przyjaciółką. Wyrosłam z tego i to bardzo szybko. Jednak moje wspomnienia z tego okresu pozostały i odcisnęły się w mojej podświadomości. Przechodziłam obok starego budynku, kiedy usłyszałam jakiś krzyk.
- Zostaw mnie !
Wyjrzałam zza rogu. Spostrzegłam wysokiego chłopaka, który kucał nad przerażoną dziewczyną. Przyjrzałam się bliżej chłopakowi. Wysoki brunet, miał ładną marynarkę, piękne spodnie i markowe buty. Teraz dziewczyna. Śliczna brunetka z brązowymi oczami, ubrana w niebieską bejsbolówkę, krótkie spodenki i czarną koszulkę na ramiączka. Cała sytuacja robiła się chora. Chłopak chwycił dziewczynę za udo i zaczął posuwać rękę coraz bliżej.
- Zostaw ją ! - wrzasnęłam i zaczęłam biec w ich stronę. Jaka ja byłam głupia. Moja odwaga i chęć pomocy, zasłoniła zdrowe myślenie. Chłopak podniósł się, ale nadal był odwrócony do dziewczyny, która leżała na ziemi i patrzyła na niego przerażonym wzrokiem. Dobiegłam do nich i stanęłam mocno za ziemi. "Cholera, w co ja się pakuję?" pomyślałam. Chłopak już spoglądał w moje oczy. Kiedy dostrzegłam, że jego oczy dziwnie błądzą po moim ciele, byłam przerażona.
- Nie wtrącaj się głupia śmiertelniczko. - warknął, a szereg prostych zębów, zalśnił w jego uśmiechu.
- Nie boję się ciebie pajacu. - powiedziałam stanowczo
- Powinnaś. - warknął - Dwie ofiary. Czuję się jakbym wygrał na loterii.
- Nigdy. - powiedziałam i mocno uderzyłam go w twarz. Dziewczyna załkała. - Podnoś się do cholery i spadamy ! - warknęłam na nią, kiedy chłopak zaczął się podnosić. Kopnęłam go w żebra, złapałam dziewczynę za rękę i potykając się wybiegłyśmy na ulicę. Trzęsącymi rękami otworzyłam kawiarnię i wepchnęłam dziewczynę do środka.
- Wiesz co ty narobiłaś ? - odezwała się dziewczyna. Odwróciłam się w jej stronę. Jej twarz była cała sina od płaczu, a oczy czerwone.
- Uspokój się. - powiedziałam do niej - Masz. - podałam jej paczkę chusteczek. Nieznajoma otarła łzy i próbowała się uspokoić. - Zrobię ci latte, uspokoisz się.
Zaparzyłam latte nieznajomej i postawiłam przed nią.
- Dzięki. - odpowiedziała i wzięła szklankę do rąk
- Kim jesteś ? - zapytałam
- Jestem Victoria Lowson. - odpowiedziała dziewczyna - A ty...
- Zoey Ivans. - przerwałam jej. Dziewczyna nieprzytomnie spojrzała na mnie, po czym znowu wróciła do picia kawy. Zastanowiło mnie to, dlaczego się tak zachowała. - Co robiłaś w ruinach starych domów ?
- Uciekałam przed tym chłopakiem. - powiedziała
- Nie wiesz kim on był ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedziała i zatopiła się w kawie
- Kłamiesz. - powiedziałam trochę poddenerwowana
- Nie kłamię - opowiedziała - Nie znam go.
- Co chciał ci zrobić ? - zapytałam
- Kto ? - zapytała zdezorientowana - Ah, nie mam pojęcia.
- Możesz się skupić ? - zapytałam - Powiedz mi od początku co się działo.
- Szłam do mojej koleżanki, kiedy ten zboczeniec mnie zaczepił, gadał coś od rzeczy, a ja go ignorowałam. Kiedy byłam blisko domu koleżanki, zauważyłam, że ten koleś mnie śledzi. Więc zaczęłam uciekać i tak dobiegłam do starych budynków. - złapała oddech i kontynuowała - Przewrócił mnie i coś gadał o mojej urodzie. Próbowałam mu się wyrwać, ale przyskrzynił mnie do ziemi. Potem przyszłaś ty, no i...no i jestem już tutaj. - zakończyła
- Za dużo mi to nie pomogło. - powiedziałam na głos - Wiesz Victoria, masz do kogo iść ?
- Nie mam zbytnio ochoty wracać do domu, moje mamy nie ma, taty też. - odpowiedziała - A z Beth nie chcę się widzieć.
- Dobra, zabieram cię dziś do siebie. - powiedziałam bez namysłu
- Co ? - zapytała zaskoczona Victoria - Nie, nie chcę ci...
- Żaden kłopt. - powiedziałam
- A twoi rodzice ? - zapytała. Musiała właśnie ruszyć temat rodziców. Posmutniałam, ale nie chciałam dać po sobie poznać tego co mnie boli.
- Moi rodzice nie żyją. - powiedziałam i zagryzłam zęby - Możesz więc zostać u mnie, a jutro pomyślimy co zrobić.
- Przepraszam, nie chciałam wyjść na niegrzeczną....
- Nie szkodzi. - przerwałam jej - Tylko jest jedno "ale", musisz mi pomóc w kawiarni.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziała Victoria - Mam się przebrać czy coś ?
- Zwiąż włosy i ustań ze mną za ladą. - powiedziałam.
- Ok. - odpowiedziała Viki i posłusznie stanęła obok mojego boku. Wzięła od razu swoją szklankę i umyła ją.
Przekręciłam tabliczkę na "OTWARTE" i wróciłam za ladę. Victoria usiadła na stołku i wpatrywała się we mnie.
- Dlaczego cały czas mierzysz mnie wzrokiem ? - zapytałam, kiedy rozległ się dzwonek w drzwiach. Spojrzałam na osobę, która pogodnie weszła do kawiarni.
- Cześć Zoey. - powiedziała uśmiechnięta Jade
- Witaj Jade. - powiedziałam - To co ostatnio ?
- Oczywiście. - odpowiedziała i usiadła przy barze - Kim jest nowa współpracownica ? - zapytała, kierując swój wzrok na Victorię.
- To moje koleżanka. - wtrąciłam się, kiedy widziałam, że Victoria chce odpowiedzieć
- Tak, jestem Victoria. - powiedziała z uśmiechem
- Miło mi, jestem Jade. - powiedziała z uśmiechem i wzięła ode mnie kawę. - Widzę, że dziś nie ma dużego ruchu.
- Tak. - poparłam, "Dopiero otworzyłam" dodałam w myślach. W kawiarni rozległ się kolejny dzwonek. Skierowałam swój wzrok na osoba idącą w stronę baru. To był Renny. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani nawet go widzieć.
- Cześć Zoey. - powiedział, siadając na stołku
- Witam pana, co podać ? - zapytałam, nie patrząc mu w oczy
- Zoey, yyyyy....coś się stało ? - zapytał
- Kawa, dobrze. - odpowiedziałam beznamiętnie - Jak sądzę wypije pan na miejscu, tak ?
- Zoey, co się z tobą dzieje ? - zapytał ponownie Renny - Dlaczego jesteś taka oziębła ?
- Proszę usiąść do stolika, zaraz podam kawę. - odpowiedziałam, odwracając się do niego plecami i zaparzając mu kawę. W kawiarni zapadła cisza, było tylko słychać odgłos kroków, ale i to potem ustało.
- Zoey. - usłyszałam głos
- Co jest Victoria ? - zapytałam
- Mów mi Viki, ale nie o tym, dlaczego byłaś taka nie miła dla tego chłopaka ? - zapytała przyciszonym głosem
- Opowiem ci w domu. - odpowiedziałam i wzięłam gotową kawę do rąk.
Rozejrzałam się po kawiarni. Renny siedział w tym samym kącie co za pierwszym razem. Kiedy odwrócił do mnie swój wzrok, zwiesiłam głowę i zaniosłam mu kawę.
- Proszę. - burknęłam i położyłam kawę na stoliku. Odeszłam od niego i ustałam za barem. Jade właśnie skończyła pić kawę i oddała już Viki szklankę.
- Jak zawsze pysznie Zoey. - powiedziała - Do zobaczenia.
- Pa Jade. - odpowiedziałam i usiadłam za barem. Viki czytała jakąś gazetę, a ja wpatrywałam się w nią.
- Czemu się na mnie patrzysz ? - zapytała nie odrywając wzroku od strony
- Skąd to możesz wiedzieć ? - zdziwiłam się
- Czuję twój wzrok. - powiedziała i spojrzała znad kartki, posyłając mi piękny uśmiech. Odwzajemniłam jej uśmiech i zaczęłam bawić się paznokciami. No może nie były za długie, ale zawsze coś ^^. Przez kolejne minuty umierałam z nudów.
- Zoey. - usłyszałam szept, który wyrwał mnie z nudy
- Co ? - zapytałam cicho
- Ten koleś się dziwnie na nas patrzy. - szepnęła Viki.
Wyjrzałam zza baru. Renny wpatrywał się we mnie i Viki. Jego wzrok błądził jednak po mnie.
- Mam tego dość. - powiedziałam i wstałam. Podeszłam do niego i zabrałam mu szklankę po kawie - Zamykamy. - burknęłam i odwróciłam się ze szklanką. Nie zdążyłam jednak odejść od Renniego, kiedy poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
-------------------------------------------
Jeszcze dziś rozdział 4, około 18:00. Pozdrawiam @haarlem_shake or @haarlem_shakee