środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 3.

Obudziłam się około godziny 12:24. "Moja nauka na nic dobrego nie wskaże" pomyślałam, stawiając nogę na podłodze. Podniosłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się i byłam w połowie gotowa do wyjścia. "Moja cudowna praca" westchnęłam w myślach i wyciągnęłam kilka ubrań ze szafy. Wciągając na siebie spodenki, do moich drzwi ktoś zapukał. Założyłam pośpiesznie koszulkę i poszłam otworzyć drzwi. Dotknęłam klamki i usłyszałam kroki na schodach, a potem trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam przez wizjer i ku mojemu przekonaniu przed drzwiami nikogo nie było. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na wycieraczkę. Moim oczom ukazała się biała koperta. Podniosłam ją i zamknęłam za sobą drzwi. Na kopercie nie widniał adres nadawcy, były tylko moje dane. "Dziwneee" pomyślałam i rozdarłam kopertę. Wyjęłam kartkę i rozgięłam ją. Na kartce widniało jedno słowo "HUNTER".
- To są jakieś jaja ? - zapytałam sama siebie i pogięłam kartkę. Szybko wyrzuciłam ją do kosza, ubrałam buty, zabrałam torbę z płaszczem i wyszłam z mieszkania. Po kilku minutach szłam już chodnikiem do mojej "ukochanej" pracy. Dziś jednak nie musiałam się śpieszyć. Nikt mnie nie ponaglał, nikt nie mówił co mam robić. Byłam wolna. Postanowiłam więc zwiedzić trochę moje ulubione miejsca z dzieciństwa. Przechodziłam przez stary prak marząc o spotkani kogoś miłego, z kim mogłabym się zaprzyjaźnić, kto by mnie zrozumiał. Miałam nadzieję spotkać kogoś takiego, kto nie zwracając uwagi na moje oczy, zamożność czy inne rzeczy, uśmiechnie się miło i powie mi normalnie "Cześć, jak się masz ?". "Byłoby miło" pomyślałam, zmierzając w stronę starych budynków mieszkalnych. Zawsze lubiłam się tam bawić, nawet miałam swoją wymyśloną przyjaciółkę - Cassie. Miała długie, czarne włosy, brązowe oczy i różową sukienkę. Kiedy moim rodzice nie zajmowali się mną, zawsze chodziłam w ruiny tych budynków i śmiałam się razem z moją wymyśloną przyjaciółką. Wyrosłam z tego i to bardzo szybko. Jednak moje wspomnienia z tego okresu pozostały i odcisnęły się w mojej podświadomości. Przechodziłam obok starego budynku, kiedy usłyszałam jakiś krzyk.
- Zostaw mnie !
Wyjrzałam zza rogu. Spostrzegłam wysokiego chłopaka, który kucał nad przerażoną dziewczyną. Przyjrzałam się bliżej chłopakowi. Wysoki brunet, miał ładną marynarkę, piękne spodnie i markowe buty. Teraz dziewczyna. Śliczna brunetka z brązowymi oczami, ubrana w niebieską bejsbolówkę, krótkie spodenki i czarną koszulkę na ramiączka. Cała sytuacja robiła się chora. Chłopak chwycił dziewczynę za udo i zaczął posuwać rękę coraz bliżej.
- Zostaw ją ! - wrzasnęłam i zaczęłam biec w ich stronę. Jaka ja byłam głupia. Moja odwaga i chęć pomocy, zasłoniła zdrowe myślenie. Chłopak podniósł się, ale nadal był odwrócony do dziewczyny, która leżała na ziemi i patrzyła na niego przerażonym wzrokiem. Dobiegłam do nich i stanęłam mocno za ziemi. "Cholera, w co ja się pakuję?" pomyślałam. Chłopak już spoglądał w moje oczy. Kiedy dostrzegłam, że jego oczy dziwnie błądzą po moim ciele, byłam przerażona.
- Nie wtrącaj się głupia śmiertelniczko. - warknął, a szereg prostych zębów, zalśnił w jego uśmiechu.
- Nie boję się ciebie pajacu. - powiedziałam stanowczo
- Powinnaś. - warknął - Dwie ofiary. Czuję się jakbym wygrał na loterii.
- Nigdy. - powiedziałam i mocno uderzyłam go w twarz. Dziewczyna załkała. - Podnoś się do cholery i spadamy ! - warknęłam na nią, kiedy chłopak zaczął się podnosić. Kopnęłam go w żebra, złapałam dziewczynę za rękę i potykając się wybiegłyśmy na ulicę. Trzęsącymi rękami otworzyłam kawiarnię i wepchnęłam dziewczynę do środka.
- Wiesz co ty narobiłaś ? - odezwała się dziewczyna. Odwróciłam się w jej stronę. Jej twarz była cała sina od płaczu, a oczy czerwone.
- Uspokój się. - powiedziałam do niej - Masz. - podałam jej paczkę chusteczek. Nieznajoma otarła łzy i próbowała się uspokoić. - Zrobię ci latte, uspokoisz się.
Zaparzyłam latte nieznajomej i postawiłam przed nią.
- Dzięki. - odpowiedziała i wzięła szklankę do rąk
- Kim jesteś ? - zapytałam
- Jestem Victoria Lowson. - odpowiedziała dziewczyna - A ty...
- Zoey Ivans. - przerwałam jej. Dziewczyna nieprzytomnie spojrzała na mnie, po czym znowu wróciła do picia kawy. Zastanowiło mnie to, dlaczego się tak zachowała. - Co robiłaś w ruinach starych domów ?
- Uciekałam przed tym chłopakiem. - powiedziała
- Nie wiesz kim on był ? - zapytałam
- Nie. - odpowiedziała i zatopiła się w kawie
- Kłamiesz. - powiedziałam trochę poddenerwowana
- Nie kłamię - opowiedziała - Nie znam go.
- Co chciał ci zrobić ? - zapytałam
- Kto ? - zapytała zdezorientowana - Ah, nie mam pojęcia.
- Możesz się skupić ? - zapytałam - Powiedz mi od początku co się działo.
- Szłam do mojej koleżanki, kiedy ten zboczeniec mnie zaczepił, gadał coś od rzeczy, a ja go ignorowałam. Kiedy byłam blisko domu koleżanki, zauważyłam, że ten koleś mnie śledzi. Więc zaczęłam uciekać i tak dobiegłam do starych budynków. - złapała oddech i kontynuowała - Przewrócił mnie i coś gadał o mojej urodzie. Próbowałam mu się wyrwać, ale przyskrzynił mnie do ziemi. Potem przyszłaś ty, no i...no i jestem już tutaj. - zakończyła
- Za dużo mi to nie pomogło. - powiedziałam na głos - Wiesz Victoria, masz do kogo iść ?
- Nie mam zbytnio ochoty wracać do domu, moje mamy nie ma, taty też. - odpowiedziała - A z Beth nie chcę się widzieć.
- Dobra, zabieram cię dziś do siebie. - powiedziałam bez namysłu
- Co ? - zapytała zaskoczona Victoria - Nie, nie chcę ci...
- Żaden kłopt. - powiedziałam
- A twoi rodzice ? - zapytała. Musiała właśnie ruszyć temat rodziców. Posmutniałam, ale nie chciałam dać po sobie poznać tego co mnie boli.
- Moi rodzice nie żyją. - powiedziałam i zagryzłam zęby - Możesz więc zostać u mnie, a jutro pomyślimy co zrobić.
- Przepraszam, nie chciałam wyjść na niegrzeczną....
- Nie szkodzi. - przerwałam jej - Tylko jest jedno "ale", musisz mi pomóc w kawiarni.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziała Victoria - Mam się przebrać czy coś ?
- Zwiąż włosy i ustań ze mną za ladą. - powiedziałam.
- Ok. - odpowiedziała Viki i posłusznie stanęła obok mojego boku. Wzięła od razu swoją szklankę i umyła ją.
Przekręciłam tabliczkę na "OTWARTE" i wróciłam za ladę. Victoria usiadła na stołku i wpatrywała się we mnie.
- Dlaczego cały czas mierzysz mnie wzrokiem ? - zapytałam, kiedy rozległ się dzwonek w drzwiach. Spojrzałam na osobę, która pogodnie weszła do kawiarni.
- Cześć Zoey. - powiedziała uśmiechnięta Jade
- Witaj Jade. - powiedziałam - To co ostatnio ?
- Oczywiście. - odpowiedziała i usiadła przy barze - Kim jest nowa współpracownica ? - zapytała, kierując swój wzrok na Victorię.
- To moje koleżanka. - wtrąciłam się, kiedy widziałam, że Victoria chce odpowiedzieć
- Tak, jestem Victoria. - powiedziała z uśmiechem
- Miło mi, jestem Jade. - powiedziała z uśmiechem i wzięła ode mnie kawę. - Widzę, że dziś nie ma dużego ruchu.
- Tak. - poparłam, "Dopiero otworzyłam" dodałam w myślach. W kawiarni rozległ się kolejny dzwonek. Skierowałam swój wzrok na osoba idącą w stronę baru. To był Renny. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani nawet go widzieć.
- Cześć Zoey. - powiedział, siadając na stołku
- Witam pana, co podać ? - zapytałam, nie patrząc mu w oczy
- Zoey, yyyyy....coś się stało ? - zapytał
- Kawa, dobrze. - odpowiedziałam beznamiętnie - Jak sądzę wypije pan na miejscu, tak ?
- Zoey, co się z tobą dzieje ? - zapytał ponownie Renny - Dlaczego jesteś taka oziębła ?
- Proszę usiąść do stolika, zaraz podam kawę. - odpowiedziałam, odwracając się do niego plecami i zaparzając mu kawę. W kawiarni zapadła cisza, było tylko słychać odgłos kroków, ale i to potem ustało.
- Zoey. - usłyszałam głos
- Co jest Victoria ? - zapytałam
- Mów mi Viki, ale nie o tym, dlaczego byłaś taka nie miła dla tego chłopaka ? - zapytała przyciszonym głosem
- Opowiem ci w domu. - odpowiedziałam i wzięłam gotową kawę do rąk.
Rozejrzałam się po kawiarni. Renny siedział w tym samym kącie co za pierwszym razem. Kiedy odwrócił do mnie swój wzrok, zwiesiłam głowę i zaniosłam mu kawę.
- Proszę. - burknęłam i położyłam kawę na stoliku. Odeszłam od niego i ustałam za barem. Jade właśnie skończyła pić kawę i oddała już Viki szklankę.
- Jak zawsze pysznie Zoey. - powiedziała - Do zobaczenia.
- Pa Jade. - odpowiedziałam i usiadłam za barem. Viki czytała jakąś gazetę, a ja wpatrywałam się w nią.
- Czemu się na mnie patrzysz ? - zapytała nie odrywając wzroku od strony
- Skąd to możesz wiedzieć ? - zdziwiłam się
- Czuję twój wzrok. - powiedziała i spojrzała znad kartki, posyłając mi piękny uśmiech. Odwzajemniłam jej uśmiech i zaczęłam bawić się paznokciami. No może nie były za długie, ale zawsze coś ^^. Przez kolejne minuty umierałam z nudów.
- Zoey. - usłyszałam szept, który wyrwał mnie z nudy
- Co ? - zapytałam cicho
- Ten koleś się dziwnie na nas patrzy. - szepnęła Viki.
Wyjrzałam zza baru. Renny wpatrywał się we mnie i Viki. Jego wzrok błądził jednak po mnie.
- Mam tego dość. - powiedziałam i wstałam. Podeszłam do niego i zabrałam mu szklankę po kawie - Zamykamy. - burknęłam i odwróciłam się ze szklanką. Nie zdążyłam jednak odejść od Renniego, kiedy poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
-------------------------------------------
Jeszcze dziś rozdział 4, około 18:00. Pozdrawiam @haarlem_shake or @haarlem_shakee

1 komentarz:

  1. Świetnieeee... Uuu w końcu się pojawiłam... Mam nadzieje, że to ja, ale nic. Świetnie i nie moge doczekać się następnegooo;**

    OdpowiedzUsuń

...kiedy zadając sobie pytanie, często myślała, jakby to było...