- Czego ty chcesz ? - zapytałam zła
- Dlaczego taka jesteś ? - zapytał
- Jaka ? - zapytałam patrząc na niego - Wulgarna ? Oziębła ? Wkurzająca ? Czy nie o to ci chodziło ? - zmrużyłam brwi
- Nie. - powiedział
- Co ? - zdziwiłam się - Ale, jak....po prostu idź. - wydukałam w końcu
- Nawet nie wiesz na co się na mnie wściekasz. - powiedział
- Wiem ! - wydarłam się. Renny jednak miał rację, chociaż bolało mnie, że wtedy wspomniał o moich rodzicach, to nie był przecież winny. Chociaż mógł tego nie robić.
- Nie wściekaj się. - powiedział Renny
- Nie ! - krzyknęłam na niego - Jesteś....jesteś - nie zdążyłam dokończyć. Renny przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Zaczęłam się wyrywać, ale po chwili przestałam. Kiedy Renny odczepił się od moich ust, szybkim ruchem strzeliłam mu w policzek. - Wyjdź ! - wrzasnęłam wściekła. Renny puścił moj nadgarstek i wychodząc trzasnął drzwiami. Ścisnęłam mocniej szklankę i rzuciłam nią w drzwi. W kawiarni rozległ się huk tłuczonego szkła, a szklanka rozprysła się na 1000 kawałeczków.
- Zoey...wszystko okej ? - spytała niepewnie Viki zza baru
- Tak. - odpowiedziałam. Uklękłam przy drzwiach i zaczęłam sprzątać resztki po szklance. W pewnym momencie zaczęłam płakać. Dlaczego ? Sama dobrze nie wiedziałam, może ja coś czułam do Renniego. On mi to okazał, a przy okazji dostał w twarz. Ten dzień robił się coraz dziwniejszy. Najpierw Viki, teraz Renny, co jeszcze może mnie spotkać ? "Zawsze może być gorzej" załamałam się. Kiedy tak użalałam się nad sobą, Viki zdążyła pozbierać już wszystkie szkła i patrzyła na mnie niepewnie.
- Zoey na pewno wszystko dobrze ? - zapytała po raz kolejny
- Nie i nigdy nie będzie. - przyznałam. Podniosłam się z podłogi i poszłam usiąść na krześle. Na przeciwko mnie usiadła Viki.
- To ten chłopak ? - zapytała
- Tak. Nie....nie wiem. - wydukałam - Nie jestem tego pewna.
- No dobrze. - powiedziała Viki - Więc to na pewno jego sprawka.
- On jest fajny, a ja...? - zapytałam się jej
- Nie znam cię długo, ale jesteś wesołą, odważną i przepiękną dziewczyną. - pocieszyła mnie Viki
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niej. Viki wstała i po chwili wróciła z moją torbą i kluczami.
- Zamykamy ? - zapytała. Pokiwałam głową i wzięłam od niej moje rzeczy. Zamknęłyśmy kawiarnię i ruszyłyśmy do domu. Po 15 minutach byłyśmy już na klatce schodowej. Otworzyłam drzwi do mieszkania i zaprosiłam Viki. Rzuciłam torbę i klucze na biurko, i poszłam do kuchni.
- Ładnie tu masz. - powiedziała Viki, rozglądając się po maleńkim mieszkaniu - Tak...tu przytulnie.
- Przytulnie, dobre powiedziane. - powiedziałam i wyjęłam kanapki z półki. - Chcesz coś do picia ? - zapytałam
- Nie, dzięki. - odpowiedziała z łóżka. Wzięłam kanapki i zaniosłam je do "salonu" kładąc na łóżku. Zaczęłam wcinać pierwszą kanapkę i zrozumiałam, że jestem bardzo głodna. Zjadłam 3 kanapki, kiedy zauważyłam, że Viki przegląda mój "Art book" (skoroszyt z rysunkami).
- Kim on jest ? - zapytała i pokazała mi pogiętą kartkę.
- Skąd... - nie dokończyłam - Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam szybko i uciekłam do kuchni. "Cholera, skąd ten rysunek wziął się w art book-u ?" zapytałam siebie, kiedy myłam talerz. To było nie możliwe, jeszcze dziś rano miałam go w torbie, a dziś....może nie pamiętałam, że go wsadzałam do art book-a. Nie byłam pewna jednak jak on się tam znalazł.
- Zoey ! - usłyszałam krzyk z salonu. Szybko zostawiłam talerz i pobiegłam do Viki.
- Co ?! - spytałam przerażona
- Telefon. - powiedziała i podała mi słuchawkę. Na wyświetlaczu widniało NUMER NIEZNANY. Odebrałam telefon i przyłożyłam go do ucha.
- Słucham ? - zapytałam. W słuchawce nie usłyszałam żadnego głosu. - Słucham ? - powtórzyłam. Nadal głucho - Słucham !? - wydarłam się do słuchawki. Po drugiej stronie coś zaskrobało i nagle...
- Hunter. - powiedział zachrypnięty głos
- Kim jesteś ?! - wrzasnęłam do telefonu. Było jednak za późno. Nieznajomy już się rozłączył.
- Kto to był ? - zapytała Viki
- Jakiś palant robi sobie ze mnie żarty. - powiedziałam i położyłam telefon na etażerce. Wróciłam do kuchni, odłożyłam talerz i z powrotem wróciłam do Viki. Usidłam na łóżku i spojrzałam na telefon, który znowu zaczął wygrywać melodyjkę i wibrować. Czapnełam telefon i bez patrzenia na ekranik odebrałam.
- Czego chcesz ?! - zapytałam podniesionym głosem
- Zoey, dobrze się czujesz ? - zapytał Oliver
- Oh, to ty wujku. - powiedziałam - Jakiś palant do mnie dzwoni i robi sobie żarty.
- Nie daj się dziewczyno. - powiedział wujek - Chciałem zapytać się czy oglądałaś niespodziankę.
Niespodziankę ! Całkiem zapomniałam.
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam - Sprawdzę ją jutro.
- Dobrze. - powiedział Oliver - Musze już kończyć, trzymaj się Zoey.
- Pa wujku. - burknęłam i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon i spojrzałam na Viki, która już zasypiała. - Zmęczona, co ? - spytałam jej.
Viki pokiwała głową. Zegnałam ją z łóżka, rozłożyłam je i położyłyśmy się z powrotem.
- Nie mam większego łóżka. - odpowiedziałam
- Jest ok. - powiedziała Viki, ziewając i przykrywając się kocem. - Dobranoc Zoey.
- Dobranoc Viki. - odpowiedziałam i otuliłam się kocem. Po kilku sekundach, zmorzona snem zasnęłam.
* * *
Obudził mnie brzdęk talerzy. Przetarłam oczy i zaczęłam wypatrywać Viki, która gdzieś zniknęła.
- Viki, co ty tam robisz ? - zapytałam zaspanym głosem
- Sorki, że cię obudziłam, ale robię śniadanie, a raczej już je przygotowałam. - odpowiedziała z kuchni. Wciągnęłam piękną woń do nosa.
- Jajecznica, mniam. - powiedziałam i ochoczo wstałam z łóżka. Viki siedziała już przy stole i jadła jajecznicę.
- Sorki, że się tak rozgościłam, ale chciałam ci się jakoś odwdzięczyć. - powiedziała z pełną buzią.
- Nie szkodzi. - odpowiedziałam i zachichotałam cicho.
Po skończonym śniadaniu, wzięłam prysznic i wróciłam do pokoju, gdzie siedziała Viki.
- Weź prysznic, a ja pożyczę ci ciuchów. - powiedziałam
- Dzięki. - powiedziała, wstała z łóżka i mocno mnie przytuliła.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam z uśmiechem, który odwzajemniła Viki i poszła się kąpać. Wyjęłam kilka ubrań dla siebie i włożyłam je. Ciuchy dla Viki, położyłam na łóżku i miałam nadzieję, że coś sobie wybierze. Viki wróciła po kilku minutach. Ubrała się i odłożyła ręczniki do łazienki.
- Więc co teraz będzie z tobą ? - zapytałam biorąc torbę i klucze.
- Nie wiem. - odpowiedziała - Wrócę do domu i o wszystkim zapomnę.
- To byłby dobry pomysł, ale co jak ten koleś wróci ? - zapytałam, otwierając drzwi i wychodząc na klatkę. Viki podążyła za mną.
- Nie jestem pewna, ale teraz się nie dam. - powiedziała stanowczo - A ty?
- Pójdę do pracy, bo to lepsze niż szkoła, a potem wybiorę się na dyskotekę. - powiedziałam - W końcu to piątek.
- Zoey...yyy....nie wiem, jak... - dukała Viki
- Pewnie, że możesz iść ze mną. - powiedziałam od razu, "bo i tak nie mam przyjaciół i poszłabym sama" dodałam w myślach.
- Dzięki. - odpowiedziała z uśmiechem - To gdzie się spotkamy ?
- Przed kawiarnią. - powiedziałam - O 19.
- Dobra. - odpowiedziała - Masz mój numer telefonu. - podała mi małą karteczkę z numerem.
- Dzięki. - odpowiedziałam i wyszłyśmy na zewnątrz. Słoneczko przygrzewało, a chłodny wiatr rozwiewał nam włosy.
- To do zobaczenia. - powiedziała Viki i przytuliła mnie jak przyjaciółkę.
- Pa. - odpowiedziałam i rozstałyśmy się. Powoli zaczęłam iść w stronę kawiarni. Kolejno mijani ludzie wzbudzali we mnie obrzydzenie. Wypindżona matka z małym synkiem, który się wstydzi, jakiś menel, który zbiera kasę na kolejne piwo, żeby pijanym wrócić do domu i pobić dzieci i żonę, jakiś młody chłopak, który bezczelnie obserwuje mijane panienki i kolejna osoba, z którą nie chciałabym żyć. "Każdy ma jakieś wady, ale niektórzy mają ich więcej niż wszyscy inni" podsumowałam. Przekręciłam klucz w drzwiach, plakietkę na drzwiach i weszłam do środka. Nie zdążyłam ustać za ladą, kiedy do kawiarni wparowali pierwsi klienci.
- Cześć. - powiedziała wesoło blondynka.
- Podać coś ? - zapytałam
- Dwa razy mocca. - powiedziała druga blondynka.
- Na wynos ? - zapytałam, zapisując na kartce zamówienie.
- Tak. - odpowiedziała pierwsza
- Proszę poczekać. - powiedziałam i wzięłam się za parzenie mocci. Wlałam ją do dużych, plastikowych kubków i podałam dziewczyną.
- Dziękujemy. - odpowiedziały razem i zachichotały. Zapłaciły za kawę i wyszły z kawiarni.
Spojrzałam na zegarek, była dopiero godzina 12, a ja już obsłużyłam dwie klientki. "Sukces" pomyślałam, nigdy nie było takie utargu i to tak wcześnie. Kawiarnia nie przynosiła może bogactwa, ale utarg tygodniowy bił na głowę wszystkie inne kawiarnie. Usiadłam na stołku i beznamiętnie patrzyłam na ludzi, którzy mijali naszą kawiarnię. Jakiś chłopak własnie skręcił w moją stronę i wszedł do kawiarni.
- Dzień dobry. - powiedziałam, podnosząc się ze stołka
- Zoey, jesteś w niebezpieczeństwie, usiekaj. - powiedział chłopak i zaczął iść w moją stronę.
- Kim jesteś ? - zapytałam
- Nie zadawaj pytań, tylko bierz torbę i uciekaj ! - powiedział wściekle chłopak
- Se jaja robisz, tak ? - zapytałam kpiącym głosem - Kim do cholery jesteś ?
- Nie pamiętasz mnie ? - zapytał najwidoczniej zdziwiony i zatrzymał się przed ladą
- Ja cię pierwszy raz na oczy widzę. - powiedziałam zła - I się ciebie boję.
Blond chłopak odwrócił się za siebie i zaczął nerwowo oglądać drzwi.
- Szybko ! - wrzasnął na mnie i wszedł za bar
- Zostaw mnie ! - wrzasnęłam na niego i zaczęłam wymachiwać pięściami. Chłopak jednak zgrabnie złapał mnie za rękce i przysunął do siebie.
- Zamknij się Zoey i uciekaj do cholery. - powiedział i zagryzł szczękę - Szybko ! - puścił mnie i popchnął na zaplecze. Wpadłam do pomieszczenia, a chłopak zamknął drzwi, zatrzaskując je.
- Wypuść mnie idioto ! - wrzeszczałam i waliłam pięściami z całej siły w drzwi. Nagle coś kazało mi się zamknąć. Coś w środku. Przestałam walić pięściami w drzwi i zajrzałam przez dziurkę od klucza. Za barem stał nieznajomy, nagle w kawiarni rozległ się dzwonek. Do baru podszedł....Renny ! CO ?! Moje zaskoczenie było ogromne.
- Jest Zoey ? - zapytał Renny
- Nie ma jej. - powiedział chłopak beznamiętnym głosem, w którym można było wyczuć nutkę złości i rodrarznienia.
- A możesz mi powiedzieć gdzie jest ? - zapytał Renny
- Wyjechała. - odpowiedział blond chłopak
- Kiedy wróci ? - zapytał Renny
- Nie wróci. - odpowiedział nieznajomy. Już miałam się odezwać, kiedy jednak moje wywody przerwał głos nieznajomego - Przecież dobrze wiesz, że nie wróci. Nie szukaj jej. Nie uda ci się jej skrzywdzi, dopóki ja żyję.
"Co ?" zdziwiłam się. On go znał ? Jak ? Kiedy ?
Kiedy skończyłam już patrzeć na chłopaków, drzwi lekko się otworzyły.
- Wyłaź. - powiedział chłopak. Posłusznie wyszłam z pomieszczenia i uderzyłam chłopaka z pięści.
- Czemu mu powiedziałeś, że mnie nie ma ? Skąd go znasz ? Skąd mnie znasz ? - zaczęłam go przesłuchiwać.
---------------------------------
Dedyk dla @buujjaa :).
Świeetniee;**
OdpowiedzUsuńDzia za dedyyk;D
uuu, ale akcjaaa.. Ja dodam coś dopiero jutrooo... Weź zalukaj do mnie: bitter-mystery.blogspot.com:)