- Jestem Zoey. - odpowiedziałam
- Przepraszam, że się wydzierałem. - powiedział chłopak, wyraźnie speszony
- Dzieci, wyjdźcie ze salonu. - powiedziała Jade - Izzy, weź apteczkę.
Izzy, Caroline, tajemniczy chłopak i Robert wyszli ze salonu, gdzie zostałam ja i Jade.
- Powiesz mi jak to się stało ? - zapytała
- To przecież nic takiego. - odpowiedziałam
- Jednak sobie coś zrobiłaś. - powiedziała Jade
- Wybiegałam z parku i przez przypadek wpadłam na Izzy. No cóż, felernie upadłam, ale to się zdarza. - odpowiedziałam
- Coś cię goniło ? - zapytała Jade
- Nie - odpowiedziałam
- Dobrze, zawołam kogoś do ciebie. - powiedziała Jade i wyszła ze salonu, zanim chciałam zaprotestować.
- Hej. - powiedział po kilku minutach ciszy, głos
- Izzy, dlaczego jesteś tak cicho ? - zapytałam
- Wiesz, głupio się czuję, że przeze mnie zrobiłaś sobie krzywdę. - powiedziała
- Nie szkodzi. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Izzy odwzajemniła uśmiech i usiadła na ławie na przeciwko mnie.
- Jeszcze raz cię przepraszam. - powiedziała z poczuciem winy
- Nie masz za co Izzy, nie przejmuj się. - odpowiedziałam, próbując ją pocieszyć.
- Możesz mi powiedzieć, co robiłaś w parku ? - zapytała Izzy i spojrzała mi w oczy. Takiego spojrzenia nigdy nie zapomnę. Zarazem smutne, jak i odpowiedzialne i przejmujące.
- Poszłam na spacer. - odpowiedziałam
- Ale dlaczego biegłaś ? - zapytała z ciekawością
- Spotkałam mojego kolegę. - powiedziałam ze łzami w oczach
- Przepraszam, nie powinnam pytać. - powiedziała Izzy, kiedy zauważyła, że zbiera mi się na płacz.
- On mi wyznał miłość. - wydukałam i popłakałam się - A jak zwykle wszystko spieprzyłam ! - krzyknęłam załamana
- Zoey, jeśli nie chcesz to o tym nie mów. - powiedziała Izzy
- Pewnie nie chcesz słuchać o moich głupich sposobach na spławianie facetów. - przyznałam
- Jestem twoją przyjaciółką. - powiedziała Izzy i położyła mi rękę na udzie - Nie płacz. - odrzekła i posłała mi uśmiech
- Dzięki Izzy, jesteś kochana. - powiedziałam i przytuliłam ją.
- A teraz opowiedz mi co się stało. - powiedziała z uśmiechem
- Poszłam na spacer do tego parku Olsena. Byłam na mostku, wpatrywałam się w wodę i widziałam jego twarz, rozumiesz ? Wszędzie gdzie nie poszłam był ON. Non stop o nim myślę. No więc przyszedł ze mną pogadać. Powiedział, że chce pogadać "o mnie i o nim'. Zdziwiłam się, ale czekałam na rozwój sytuacji. Pocałował mnie kiedyś, a ja mu dałam w twarz. - przerwałam - Zapytałam się go o to, a on zaczął odchodzić. Pobiegłam więc za nim i...i go pocałowałam. - Izzy aż westchnęła - On się ucieszył, a potem wyznał mi miłość, a raczej zauroczenie. Szczerze, on też mi się podoba. Wtedy zapytał mnie o chodzenie. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby powiedzieć, że za krótko się znamy. - powiedziałam i wpatrzyłam się w zawinięte kolana - Wtedy on powiedział, że rozumie, że nie chcę być z nim i powiedział, żebyśmy się nie widywali przez kilka dni. A potem tak po prostu *chwila ciszy* odszedł - wybełkotałam.
- Zoey, nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedziała Izzy - Jeżeli cię kocha, nie pozwoli, żebyś była sama.
Izzy chyba sama nie wierzyła w to co mówi. Przecież Renny wyraźnie powiedział, że przyda nam się "przerwa".
*kilka godzin później*
Kolejna postać chyliła się ku moje twarzy. Przestraszona zerwałam się z kanapy i zaczęłam uciekać. Moje kolana niesamowicie piekły i bolały kiedy wybiegałam z domu Izzy i Caroline. Otworzyłam furtkę i kulejąc wybiegłam na ulicę. Nie wiedziałam gdzie mam uciekać. Rozum szybko zadecydował i biegłam już w prawo. Ku mojemu zdziwieniu "dobiegłam" do parku. Szybko wbiegłam do niego i szukałam jakiegoś miejsca do ukrycia. Zauważyłam wielki korzeń. Podbiegłam do niego i zsunęłam się w dół.
- I tak cię znajdę Zoey ! - usłyszałam krzyk. Kroki były coraz bliżej moje kryjówki. Moje serce waliło jak młot, ręce drżały, a oddech przyśpieszał z każdą chwilą.
- Czuję twój strach ! - wykrzyczał głos - CZUJĘ CIĘ !
Próbowałam się opanować, ale nie mogłam. Kroki ustały tuż przed kryjówką. Zimny pot oblał moje ciało i bardziej skuliłam się za korzeniem.
Usłyszałam cichy wdech i wydech,a potem kroki w inną stronę. Leciutko wyjrzałam zza korzenia. Wszędzie panował półmrok. Wybiegłam zza korzenia i zaczęłam panicznie biec. Wiedziałam, że biegnie za mną. Słyszałam jego kroki. Jego cholernie głośne kroki ! Oh, i ten oddech. Wbiegłam do jednej z uliczek. Biegłam przed siebie, oglądając się za siebie. Kiedy kolejny raz obejrzałam się za siebie nikogo nie było. Zwolniłam trochę i spojrzałam przed siebie. ŚLEPA ULICZKA !
Przerażenie sięgnęło zenitu. Moja przerażona twarz patrzyła na ścianę przede mną. BŁĄD !
Nagle poczułam zimny oddech na moim karku i lekki pocałunek. Wzdrygnęłam i szybko odwróciłam się od osoby za mną, cofając się ku ścianie.
- Mówiłem, że cię znajdę. - powiedział chłopak i wyszedł z cienia.
- Zostaw mnie. - powiedziałam i oparłam się o lodowatą ścianę.
- Oh, Zoey, jesteś taka słodka. - powiedział chłopak
- Co ty chcesz mi zrobić ? - zapytałam ze łzami. Chłopak podchodził coraz bliżej i bliżej, aż w końcu stanął niedaleko mnie i pokazał szereg pięknych, białych i prostych zębów.
- Zoey, to nie będzie bolało. - powiedział i zaśmiał się szyderczo.
- O matko ! - krzyknęłam - Ty chcesz mnie zabić !
- Brawo mała ! - krzyknął chłopak
- Dlaczego ? - zapytałam
- Bo jesteś HUNTEREM - opowiedział RENNY. Nie zdążyłam krzyknąć, ani się ruszyć. Chłopak zwinnym ruchem złapał mnie i docisnął do ściany. Wbił swoje kły w moją tętnicę, po czym wypił moją krew.
* * *
- AAAAAAAAAA... ! - wrzeszczałam i szamotałam się na łóżku. Jednak ktoś krępował moje ruchy. Otworzyłam oczy i ujrzałam Renn'iego. Moje serce zabiło mocniej, a mózg nakazywał uciekać.
- Zoey, uspokój się. - powiedział Renny
- Zostaw mnie psycholu ! - wrzasnęłam i uderzyłam go w twarz. Szybko podniosłam się z kanapy i zaczęłam uciekać. Potrąciłam w korytarzu nieznajomego chłopaka i wybiegłam przez drzwi.
- Zoey ! - usłyszałam krzyk za sobą. Nie zdążyłam dokuśtykać do bramki, kiedy ktoś zręczni złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Kurwa mać, zostaw mnie ! - krzyknęłam ze złością i zaczęłam się szamotać i wymachiwać nogami.
- Zoey, spokojnie, to był tylko sen. - powiedział spokojnie głos.
- Se...sen. - wyjąkałam i przestałam się wyrywać. Silne ramiona delikatnie i niepewnie postawiły mnie na ziemi. Powoli odwróciłam się do chłopaka za mną. Nie wiedzieć czemu, rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam płakać. - Spokojnie. - uspokajał mnie Robert - Chodź. - powiedział i wziął mnie do domu. Usiedliśmy razem na kanapie, a tajemniczy chłopak wszedł do pokoju.
- Boże, dziewczyno, co ci się stało ? - zapytał
- Przepraszam. - dukałam, nie mogąc się uspokoić
- John, wyjdź i zamknij drzwi. - rozkazał mu Robert. John wyszedł z pokoju i posłusznie zamknął drzwi.
- Zoey, co się stało ? - zapytał Robert - Co ci się śniło ?
- Przepraszam, ja nie chciałam. - dukałam jak opętana
- Zoey, spójrz na mnie. - powiedział Robert. Delikatnie uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy - Dobrze, a teraz opowiedz mi, co ci się śniło.
- Nie mogę. - odpowiedziałam
- To tylko sen. - powiedział Robert - Wiem, że był zły i to na pewno, bo poznałem to po ciosie, ale opowiedz, co dokładnie ci się śniło.
- Matko, Robert, ja nie chciałam. - powiedziałam i znowu się rozpłakałam. Robert przytulił mnie i pocałował w głowę.
- Nie martw się. - odpowiedział - Opowiedz mi tylko sen.
- To było straszne. - powiedziałam i zaczęłam się trząść. Robert przytulił mnie mocniej i kontynuowałam - Spałam. Jakaś postać się nade mną pochyliła. Poderwałam się, bo wiedziałam, że chce zrobić mi coś złego. Zaczęłam uciekać. Uciekłam do parku i się schowałam. Nie dorwał mnie, krzyczał po parku, ale nie dorwał. Odszedł, a bynajmniej tak mi się zdawało. - wydukałam - Uciekłam do jakiejś uliczki. Jednak to był jakiś błąd. Ulica była ślepa. On już tam był. Mówił, że jestem słodka i, że zabije mnie dlatego, że jestem HUNTEREM. - przerwałam - Potem rzucił się na mnie i przegryzł mi tętnicę. - zachłysnęłam się.- On był wampirem. - dodałam. Robert nie wypuszczał mnie z obięć, ani nic nie mówił.
- To był tylko sen Zoey. - powiedział - Tylko zły sen. - powtórzył. Wydało mi się to dziwne, jakby z tych wszystkich tanich horrorów, gdzie okazuje się, że akurat osoba, której się zwierzałeś, chce cię zabić, a ty nadal myślisz, że ona chce ci pomóc. "Za dużo tanich horrorów" skarciłam się.
- Robert, odwieziesz mnie do domu ? - zapytałam
- Zostaniesz u nas, dobrze ? - zapytał Robert - Nie chcę żebyś była sama przez ten koszmar.
"Ok, to było dziwne" pomyślałam
- Dobrze, zostanę, ale musisz mi coś obiecać. - powiedziałam patrząc na niego.
- Tak ? - zapytał
- Będziesz przy mnie dopóki nie zasnę. - powiedziałam
- Będę tu prze całą noc Zoey. - odpowiedział. Delikatnie położyłam głowę na jego klacie i wyciągnęłam nogi na kanapie. Robert delikatnie położył mi rękę na plecach i muskał mi włosy. Po kilku minutach spałam jak niemowlę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorki za literówki.
Myślę, że się podoba C:
Proszę o szczere opinie na temat tego rozdziału :).
<- a tutaj mój pyszczek :**. POZDRO ~(^.^~)
Ładny pyszczeeek;*
OdpowiedzUsuńCzekam na koleejnyy... uuu widzę romansik między Zoey, a Roberteem.. Ale pytanie . Czemu akurat Robert ma na imię?! Mi to się źle kojarzy..;c
łuuu... Podoba mi się ten Robert, ale czy będzie on po jaśniejszej stronie czy po tej ciemniejszej? I co się stało z Rennym? :)
OdpowiedzUsuńOou, robi się coraz ciekawiej, no i oczywiście czekam na następny rozdział ; ))
OdpowiedzUsuńŁadny ten Twój pyszczek ;3