piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 11.

Świeży podmuch powietrza delikatnie musnął moją skórę. Leniwie podniosłam powieki, w które uderzyła jasność. Kiedy obraz się unormował, spostrzegłam, że leżę blisko twarzy Roberta. Serce skoczyło mi do gardła, a ja zaczęłam się odsuwać.
- Zoey. - usłyszałam zaspany głos
- Tak ? - zapytałam niepewnie
- Coś się stało ? - zapytał Robert z zamkniętymi oczami
- Nie. - szepnęłam i przetarłam oczy
- Boisz się czegoś ? - zapytał cicho i otworzył oczy. Jego soczewki błysnęły, a na twarzy ukazał się uśmiech, odsłaniając cudowne wgłębienia.
- Nie. - powiedziałam i odwzajemniłam jego cudowny uśmiech.
- Więc dlaczego tak bije ci serce ? - zapytał
- Co ? - zdziwiłam się. "Jak on może słyszeć bicie mojego serca?" zamyśliłam się. Przez głowę przeszło mi kilka czarnych myśli.
- Mam rękę pod twoim sercem i wszystko czuję. - powiedział po chwili. Speszyłam się i w pośpiechu zaczęłam odsuwać. Moja twarz zaczęła robić się coraz gorętsza i czułam jak oblewa mnie rumieniec.
- Yyyy, ja...yyy. - dukałam
- Spokojnie Zoey, nie stresuj się. - odpowiedział Robert. Robiło mi się coraz bardziej niekomfortowo.
- Robert, wybacz, ale ja...
- Zoey, dobra, widzę, że cię to stresuje. - powiedział i usiadł na kanapie, robiąc mi miejsce.
- To o co cię wczoraj prosiłam...
- To była tylko przyjacielska prośba. - dokończył za mnie Robert i kolejny raz się uśmiechnął.
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem - Dziękuję Robert. - przytuliłam go i swobodnie wstałam z kanapy. Mimo bólu i zdrętwieniu nóg powyżej kolan po połowy łydki, chwiejnie ustałam na podłodze. Trzymając się Roberta, wyszłam na korytarz.
- Zjesz u nas śniadanie, a potem cię odwiozę. - powiedział Robert, kiedy ciągnęłam go do wyjścia.
- Nie chcę sprawiać kłopoty, przez moją nieuwagę. - powiedziałam
- Nic nie szkodzi. - powiedział Robert - Nawet się cieszę, że jesteś u nas. - usłyszałam jak mówi pod nosem.
"Cieszy się?" pomyślałam "Kurde, ciekawe."
Robert posadził mnie do stołu i zniknął za pięknymi drzwiami. Po chwili wyszedł za dwiema miskami, mlekiem i płatkami.
Postawił wszystko na stół i usiadł obok mnie.
- Matko, nawet nie zapytałem się co byś zjadła. - powiedział, klepiąc się w głowę.
- Spokojnie. - powiedziałam - Płatki są OK.
Robert uśmiechnął się i podał mi miseczkę. Wyciągnęłam rękę po płatki w tym samym momencie co Robert, a nasze palce delikatnie się musnęły.
Jednak Robert szybko odsunął rękę.
- Ty pierwsza. - powiedział widocznie speszony. Wzięłam pudełko z płatkami i wsypałam sobie trochę na miseczkę, ledwo zasłaniając dno.
Robert zmierzył mnie dziwnym spojrzeniem.
- Dlaczego tak mało jesz ? - zapytał, wsypując sobie pełną miskę płatków
- Nie jestem za bardzo głodna. - odpowiedziałam - Zresztą, od kilku dni strasznie mało jem.
- Widać. - burknął Robert - Sorki, nie chciałem. - poprawił się szybko
- Nie powiem, żeby to było jakoś miłe, ale nie gniewam się. - odpowiedziałam i wzięłam pierwszą łyżkę płatków do buzi. Po 15 minutach, moje śniadanie było skończone. Spojrzałam na zegarek, 07:20.
Nie dziwne, że nikogo nie było na dole, wszyscy przecież jeszcze spali.
- Zawieziesz mnie do domu ? - zapytałam
- Pewnie. - odpowiedział. Chwycił kluczyki z haczyka i podszedł po mnie. Wziął mnie pod ramie i pokuśtykaliśmy razem do jego Pontiac'a. Delikatnie zsunęłam się na przednie siedzenie i zapięłam pas. Robert wsiadł od strony kierowcy, włączył cicho Linkin Park i odpalił silnik.
- Więc gdzie mieszkasz ? - zapytał
- Golden Street 4. - odpowiedziałam. Robert ruszył z podjazdu i już jechaliśmy pod moje bloki. Po 30 minutach byliśmy już na miejscu.
- Masz ochotę wejść ? - zapytałam
- Chętnie zobaczę jak mieszkasz. - odpowiedział Robert z czarodziejskim uśmiechem. Wysiedliśmy ze samochodu i podążyliśmy do bloku. Otworzyłam drzwi i weszliśmy na klatkę.
- No schody, mała. - powiedział Robert. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a Robert ju.ż trzymał mnie na rękach i wnosił na górę. Zatrzymał się przy drzwiach z tabliczką | Zoey Ivans |. Postawił mnie za podłodze, a ja otworzyłam mu drzwi do mojego małego królestwa. Weszliśmy do środka. Robert od razu zajął miejsce na kanapie.
- Pójdę do łazienki na chwilkę, poczekasz prawda ? - zapytałam
- Jasne. - odpowiedział Robert. Poszłam do łazienki, przebrałam się i wyszłam do Roberta.
- Chce... - zamknęłam się od razu. Robert leżał rozciągnięty na kanapie i słodko spał. "Nie było mnie tylko 15 minut, a ten usnął" pomyślałam. Jednak po chwili wpatrywania się w śpiącego Roberta, pomyślałam, że jest on bardzo słodki. Wyglądał tak bezbronnie i niewinnie. Podeszłam do niego na palcach, podniosłam koc z krzesełka i delikatnie przykryłam Roberta. Usiadłam na krzesełku obok łóżka, wyjęłam szkicownik i delikatnie zaczęłam muskać kartkę papieru ołówkiem. Lekkimi płynnymi ruchami naszkicowałam kontur oczu i szczęki. Kolejne kreski zapełniały wolną przestrzeń na białej kartce. W przeciągu kilku minut narysowałam cienkie i roztargane włosy. Szkic zaczął przypominać w końcu osobę. Odwróciłam głowę w stronę Roberta i lekko się uśmiechnęłam. Jego twarz przepełniał spokój, a jego usta przybrały kształt uśmiechu, który ukazał śliczne dołeczki w policzkach. Wróciłam jednak do mojego szkicu. Nie gotowy jeszcze rysunek wymagał interwencji gumki. Delikatnie starłam linię brwi i zaczęłam od nowa. Przyszedł czas na oczy. Rozweselone, błyszczące i przepełnione brązową radością. Kolejne szczegóły pojawiały się bardzo szybko. I na końcu uśmiech. Kluczowa część mojego szkicu. Zaczęłam delikatnie kreślić kontur ust. Cały czas uśmiechniętych. Piękny uśmiech ukazał szereg prostych zębów.
- Zoey. - usłyszałam swoje imię i z przerażeniem wypuściłam szkicownik z rąk.
- Matko, Robert, nie strasz mnie. - powiedziałam i spojrzałam na niego z uśmiechem - Zmęczony jesteś, prawda ?
- Nie. - skłamał
- Pewnie nie spałeś całą noc przeze mnie, co ? - zapytałam
- Trochę spałem. - odpowiedział i przetarł oczy
- Mi nie przeszkadza, że tutaj śpisz, więc wskakuj pod koc, a ja może zrobię ci herbaty, co ? - zapytałam
- Zoey, nie rób sobie kłopotu. I tak jest mi głupio, że zasnąłem. - przyznał Robert
- Nie przejmuj się. - powiedziałam i obdarzyłam go kolejnym uśmiechem - Jest OK.
- Na prawdę dzięki. - odpowiedział Robert
- To herbata czy kawa, hmm ? - zapytałam
- Herbata. - odpowiedział z uśmiechem Robert. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na gaz. Wróciłam do salonu, gdzie zostawiłam Roberta. Robert trzymał w ręce mój szkicownik i przyglądał się mojemu szkicowi.
- Robert, co ty robisz ? - zapytałam. Robert spojrzał na mnie, wyglądał na speszonego i zestresowanego.
- Ja...yyy ? - jąkał się
- Nie chodzi mi, że masz tego nie przeglądać, ale więcej nie rób takich rzeczy bez mojej zgody, okej ? - zapytałam. Robert milczał, a na jego policzkach pokazały się lekkie rumieńce.
- Przepraszam, ja nie chciałem. - wydukał. "Kurcze, jaka ja jestem durna?" pomyślałam.
- Robert, przepraszam. - powiedziałam i usiadłam na krzesełku - Nie powinnam na ciebie wjeżdżać.
- Ja nie powinienem brać twoich rzeczy bez pozwolenia. - powiedział. Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaśmialiśmy się głośno.
- Okej, to wszystko sobie wyjaśniliśmy. - powiedziałam z uśmiechem
- Pewnie. - odpowiedział Robert. Usłyszałam gwizdek w kuchni i poszłam wyłączyć wodę. Zalałam Robertowi herbatę, a sobie czekoladę i przyniosłam do salonu. Położyłam je na etażerce i przyniosłam cukier.
- A pro po, co to za przystojniak ? - zapytał Robert. Zdziwiłam się i wzięłam od niego mój szkicownik. Spojrzałam na szkic, który przedstawiał Roberta. Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
- Nie poznajesz ? - zapytałam
- Nie. - zachichotał - Ale muszę ci powiedzieć, że chętnie bym go poznał.
- Na prawdę ? - zapytałam - Hm...no masz rację. - spojrzałam na rysunek - Ciacho z niego.
- Serio ? - zapytał Robert - Ale czegoś mu brakuje. - powiedział.
- Tak. - odpowiedziałam i wzięłam do ręki ołówek. W policzkach dorysowałam jeszcze słodkie dołeczki i szkic był gotowy. Wstałam z krzesełka i usiadłam obok Roberta. - Teraz jest idealnie. - odpowiedziałam i odwróciłam głowę w stronę Roberta. Moja twarz znalazła się blisko jego twarzy. Robert delikatnie musnął palcami moje włosy i posłał mi uśmiech.
- Teraz jest idealnie. - powtórzył po mnie z szerokim uśmiechem. Jego oczy wpatrywały się w moje soczewki, jakby chciały wysłać mi jakąś wiadomość. Robert powoli zbliżył się do mnie. Poczułam gorący oddech na mojej twarzy. Brązowe oczy Roberta szalały po mojej twarzy, aż w końcu spojrzały w moje; Jego usta przybliżyły się do moich, ale nie zetknęły się.
- Robert. - powiedziałam i przez przypadek lekko muskając jego wargi
- Tak ? - zapytał i pocałował mnie obok moich warg.
- Nie. - odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Usta Roberta odsunęły się całkowicie od mojej twarzy, a jego oddech zniknął. Schyliłam głowę i schowałam twarz w rękach. Robert nadal milczał.
- Zoey, nic się nie stało. - powiedział nagle, a jego ręka powędrowała na moje plecy.
- Podobam ci się ? - zapytałam, nie zwracając uwagi na jego odpowiedź.
- Co ? - zdziwił się - Nie.
- Chciałeś mnie pocałować, dlaczego ? - zapytałam - Chciałeś mnie wykorzystać ?
- Wykorzystać, o czym ty gadasz Zoey ? - zapytał, a jego ręka zniknęła z moich pleców
- Chciałeś mnie przelecieć, prawda ? - zapytałam, patrząc na niego ze złością.
- Zoey, robisz sobie żarty ? - zapytał zły
- Nie do cholery ! - krzyknęłam - Nie podobam ci się, więc powiedz mi dlaczego chciałeś mnie pocałować ? - wrzeszczałam na niego
- Nie myślałem, że mnie o takie coś posądzisz ! - krzyknął Robert. Podniósł się z kanapy, rzucił mi wrogie spojrzenie i wychodząc, głośno trzasnął drzwiami.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział miał się pojawić wczoraj, ale miałam problemy z internetem.
Jutro pojawi się 12 rozdział :)).
Pozdrawiam i liczę na szczere komentarze ^^.

1 komentarz:

  1. To było takie romantyczneeeo.O A ty to popsułaś... TYYY!!! ZGIŃ, PRZEPADNIJJ!! TYY:D:D
    Świetnee... Czekam na nextaa;D

    OdpowiedzUsuń

...kiedy zadając sobie pytanie, często myślała, jakby to było...