wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 9.

Idąc wzdłuż chodnika nuciłam "Impossible" (http://www.youtube.com/watch?v=lJqbaGloVxg). Wyjęłam pierwszego papierosa z paczki i zapaliłam go. Niezdrowy dym wypełnił moją jamę ustną i dotarł do płuc. Odprężyłam się i pozwoliłam dymowi oplość mnie. Moje nogi spowalniały każdy krok do przodu, jakby ociągały mnie od mojej przechadzki i ciągnęły do domu. Przeszłam przez ulicę i weszłam na dróżkę do parku Olsena. Dochodząc do ławki, zaciągnęłam się ostatni raz, po czym rzuciłam papierosa na podłoże i przydeptałam go nogą. Usiadłam na ławce i wpatrzyłam się w przepiękny mostek nad cienką rzeczką. Słońce pięknie oświetlało mostek. Mimowolnie podniosłam się z ławki i weszłam na mostek. Przechyliłam się prze barierkę i spojrzałam na moje odbicie w płynącej wodzie. Moje oczy błysnęły, a na twarzy pojawił się uśmiech. Obok mojego odbicia zaczął formować się jednak jakiś kształt. Po chwili mogłam rozpoznać już kto to był. Odbicie przedstawiało Renn'iego. Mój uśmiech zniknął, a twarz przybrała emocję nie od opisania. Zamknęłam oczy i wyprostowałam się. Moje myśli nadal błądziły po tym co zobaczyłam. Cały czas miałam twarz Renn'iego przed oczami. Zagryzłam szczękę i otworzyłam oczy. Czyjeś ręce delikatnie chwyciły mnie powyżej łokci. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Jedna dłoń się oderwała i zaczęła przekręcać mnie w stronę postaci za mną. Zamknęłam oczy i czekając na to co będzie, przestałam racjonalnie myśleć. "A jak to jakiś nieznajomy ?" zapytałam siebie w myślach,. kiedy już stałam spokojnie, a obie ręce spoczywały powyżej moich łokci. Leciutko otworzyłam oczy, a moim gałką ukazał się smutna twarz.
- Renny, co ty tu robisz ? - zapytałam zdziwiona
- Przechodziłem akurat przez park i zauważyłem ciebie. - odpowiedział Renny smutnie - Więc pomyślałem, że to dobra okazja, żeby porozmawiać.
- O czym chcesz rozmawiać ? - zapytałam patrząc na niego
- O wszystkim Zoey. - odpowiedział.
- Wszystkim czyli czym Renny ? - zapytałam
- O tobie, o mnie. - powiedział Renny, nadal trzymając mnie przed łokciami.
- Dobra, pogadamy, ale weź proszę te ręce. - powiedziałam. Renny odciągnął swoje ręce i włożył je do kieszeni od spodni. - Chwileczka. - powiedziałam po chwili - Jak to o mnie i tobie ? Renny, czy ty myślisz, że...
- Nie. - przerwał mi - Nie myślę, że jesteśmy razem. - odpowiedział i wyraźniej posmutniał - Dlaczego jesteś na mnie zła ? - zapytał zmieniając temat
- Chodziło o moich rodziców. - odpowiedziałam - I o tą akcję przed klubem w parku.
- Ja na prawdę nie chciałem cię urazić ni nic z tych rzeczy, Zoey. - powiedział Smutny i zwiesił głowę
- Ale już się nie gniewam. - powiedziałam
- Na prawdę ? - zdziwił się chłopak
- Tak. - odpowiedział i posłałam mu lekki uśmiech - Teraz wytłumacz mi, dlaczego mnie pocałowałeś ?
Renny milczał i kolejny raz zwiesił głowę. Odwrócił się i zaczął odchodzić. Stałam jak wryta.
- Renny, znowu to robisz ! - krzyknęłam. Renny odwrócił się i spojrzał w moje oczy. Pierwszy raz widziałam taki smutek w ludzkich oczach. Moje serce zabiło mocniej niż zwykle. Renny zwiesił głowę i odwrócił się ode mnie. Zacisnęłam ręce w pięści i ruszyłam z mostku. Wbiegłam przed Renniego , podniosłam mu głowę, zamknęłam oczy i...pocałowałam. Kiedy dotknęłam już jego ust, moje komórki zaczęły szaleć, a  adrenalina buzowała w żyłach. Renny delikatnie dotknął moich bioder i przyciągnął mnie do siebie. Moje bezwładne ręce obięły go i zacisneły się na jego plecach. Kiedy jego usta zeczęły namiętnie muskać moje wargi, przestałam na chwilę i oderwałam się od jego ciepłych ust.
- Zoey, pocałowałem cię, bo strasznie mi się podobasz i chyba cię kocham. - powiedział Renny z zamkniętymi oczami. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Jego twarz była wyraźnie spięta, a szczęka zaciśnięta, jakby go coś bolało.
- Renny. - szepnęłam. Renny otworzył oczy i spojrzał na mnie. Jego twarz nadal miała smutny wyraz. - Ty też mi się podobasz. - powiedział i zwiesiłam głowę.
- Myślałem, że nigdy tego nie powiesz. - przyznał. Złapał mnie za podbrudek i podniósł moją głowę. Nasze usta kolejny raz spotkały się w magicznym pocałunku.
- Zoey, poczekaj. - przerwał nagle i spojrzał na mnie - Jeśli oboje się sobie podobamy, to...
- To ? - zapytałam
- Chcesz dzielić ze mną swoje dni ? - zapytał Renny
- Renny, to nie za szybko ? - zapytałam
- Myślę, że znamy się na tylę, żeby być razem. - odpowiedział - Zoey, nie mogę bez ciebie wytrzymać i cały czas o tobie myślę. - uśmiechnął się
- Ja o tobie też. - przyznałam
- Więc w czym problem ? - zapytał zdziwiony
- Widzisz, uważam, że za mało się znamy. - powiedziałam
- Oh. - powiedział Renny i rozplutł swoje dłonie z moich bioder - Dobrze, rozumiem cię. - powiedział, a jego uśmiech natychmiastowo zniknął.
- Nie Renny, źle mnie zrozumiałeś. - powiedziałam do niego.
- Nie chcesz się wiązać z kimś takim jak ja, o to ci chodziło, prawda. - powiedział sarkastycznie
- Nie Renny, nie o...
- Zoey, rozumiem. - odpowiedział z coraz smutniejszym wyrazem twarzy - Może lepiej jak nie zobaczymy się przez kilka dni. Tak będzie najlepiej dla ciebie i dla mnie.
Renny powoli odwrócił się i zaczał odchodzić. Z moich oczu popłyneły łzy.
- Renny, nie o to chodziło. - powiedziałam cicho, kiedy zniknał z mojego horyzontu. Odwróciłam się i z bólem serce zaczęłam biec przed siebie. Wybiegając z parku, wpadłam na kogoś, lecąc do przodu , upadłam z impetem na chodnik i śtarłam sobie kolana.
- Boże, Zoey, nic ci nie jest ? - zapytał znajomy głos, podając mi rękę
- Nie Izzy, nic mi nie jest. - powiedziałam. Chwyciłam rękę Izzy i podniosłam się z chodnika, zostawiając na nim ślady krwi.
- Matko, to przeze mnie. - powiedziała Izzy - Chodź do mnie do domu, moja mama ci to opatrzy.
- Nie trzeba. - powiedziałam. Spojrzałam jeszcze raz na Izzy, która z przerażeniem patrzyła się na moje kolana.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy podjechał pod nas czarny Pontiac, a z niego wyskoczył Robert.
- Zoey, co ci się stało ? - zapytał wpatrując się w Izzy
- Przewróciłąm się. - odpowiedziała nieprzytomnie.
- Wsiadaj. - powiedział chłopak do Izzy, posłusznie wsiadła do samochodu. - Chodź. - powiedział do mnie i wziął mnie na ręce.
- Nie jest aż tak źle. - odpowiedziałam. Chłopak jednak nie odezwła się słowem i posadził mnie na tylnym siedzeniu Pontiac'a. Ruszył z piskiem opon z przed parku i po chwili niósł mnie już do domu.
Wniósł mnie do salonu i położył na kanapie.
- Mamo ! - zawołał i odszedł ode mnie.
- Zam...Zoey ? - usłyszałam głos. Odkręciłam głowę. W przejściu stała Caroline. - Coś ci s....oooo. - powiedziała Carol, kiedy podeszłą do mnie. - To Robert ?
- Że twój brat ? - zapytałam
- No. - potwierdziła
- Nie. Przewróciłam się tylko. - powiedziałam
- Mamo, ona ma starte całe kolana. - usłyszałam przejęty głos w korytarzu. - Tam jest dużo krwi. - cichy szept i kroki do salonu.
- Witaj. - powiedziała kobieta i spojrzała na mnie. - Zoey, co ci się stało ?
- Jade ? - zdzwiłam się - Mały wypadek z chodnikiem. - odpowiedziałam.
- Izzy, idź po moją apteczkę. - zwróciła się Jade do dziewczyny. Ta szybko wybiegła z pokoju i po chwili przyniosła już iwlką białą skrzyneczkę z czerwonym krzykykiem.
- Zoey, teraz będzie szczypać. - powiedziała Jade i wylała mi na kolano wodę utlenioną. O kurde, szczypało i to cholernie szczypało. Zacisnęłam szczękę i dłonie w pięści i spojrzałam na Roberta. Robert precyzyjnie przyglądał się ruchom matki. W końcu jego wzrok powędrował na mnie. Robert niezręcznie się uśmiechnął.
- Robert ! - rozległ się krzyk na korytarzu - Uważaj jak kładziesz buty idioto ! - młody chłopak wpadł do salonu i zaczął się wydzierać
---------------------------------------------------------------------------------------------
Na razie nic ciekawego, ale musicie poczekać :)).
Kolejny rozdział już jutro c:

3 komentarze:

  1. Świetnieeee... Czekam na kolejnyy rozdziaał;D;D
    Bożeee!! ROBERT CIACHOO!!<333

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno, to jest booskie! :3 Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny, więc czekam na cd. :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

...kiedy zadając sobie pytanie, często myślała, jakby to było...